FUJIFILM TX-20, obiektyw FUJINON XF 18-55mm

artykuł: „FUJIFILM X-T20 i obiektyw FUJINON XF 18-55mm f/2,8-4 R LM OIS – nowa jakość fotografii…” strona 1/20


Zmiany konieczna…

Po kilku latach owocnej i wiernej współpracy nadszedł czas na wymianę aparatu FUJIFILM X-M1. Modelu który jak żaden przed nim pozwolił mi się rozwinąć, otwierając drzwi do znacznie bardziej zaawansowanej fotografii. Ucząc pokory wobec posiadanej wiedzy, rewidując ją i wciąż wskazując w niej nowe luki. Jednak nic, a w szczególności urządzenia elektroniczne, nie są wieczne, poza tym aby móc nadal się rozwijać, trzeba po prostu korzystać z nowych narzędzi otwierających przed nami inne możliwości doskonalenia i kreatywnej pracy.

Użytkowany przeze mnie w ostatnich latach aparat FUJIFILM X-M1 (recenzja <<tutaj>>) jak żaden wcześnie aparat otwarł przede mną zupełnie nowe możliwości świadomej, kreatywnej fotografii. Tu po lewej szlak z Szyndzielni, na Klimczok w widziany w centrum 19.01.2019, po prawej widok Beskid Mały z Lipnika Kopiec.

Pewnie mimo wszystko zastanawiacie się czemu do zmiany doszło i jest to uzasadnione pytanie. Nie stało się tak w pokłosiu jakiejś wielkiej awarii, uszkodzenia, czy jeszcze innego kataklizmu. Na konieczność zmiany złożyło się kilka czynników, wśród nich najpierwszy zwyczajne wysłużenie i koszty ewentualnej naprawy powstałych w czasie użytkowania usterek. Aparat FUJIFILM X-M1 przewędrował ze mną podczas kilkudziesięciu wypadów szlaki Beskidu Małego, Śląskiego i Żywieckiego, o każdej z pór roku i w każdych warunkach pogodowych. Podobnie ma za sobą mnóstwo wyjść w teren podgórski, pola i łąki, czy miasto. Łącznie szacuję że wykonał przeszło 120 000 klatek – szacuję gdyż jak wiemy w aparatach FUJIFILM nie ma możliwości jak w przypadku Nikona, czy Canona, dokładnej weryfikacji tej wartości.

FUJIFILM X-M1 wyposażony był w rewelacyjną matrycę APS-C X-Trans cechującą się wspaniałą dynamiką obrazu i odzwierciedleniem bogactwa barw, po lewej nieczynny kamieniołom w Kozach, u podnóża Beskidu Małego, po prawej górny odcinek potoku Wapienica w Dolinie Wapienicy, Beskid Śląski.

Podczas tysięcy cykli zmian obiektywów w terenie, czasem w bardzo niesprzyjających elektronice warunkach, nie do uniknięcia było stopniowe zabrudzenie matrycy – to pierwsza z rzeczy które w sposób naturalny wymagają okresowej konserwacji. Ważniejszym jednak problemem okazało się uszkodzenie dolnej części korpusu, tudzież w obrębie gwintu dla gorącej stopki statywu. Tu przyznam faktycznie niezbyt dobrze świadczy to o marce. Jakość wykorzystanego tworzywa sztucznego do wykonania tej części pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Dzięki elastyczności i wspaniałym osiągom matrycy X-Trans, aparat FUJIFILM X-M1 pozwolił mi realizować bardzo zróżnicowane projekty fotograficzne. Po lewej portret mojej Małżonki, wykonany w domowym studio, po prawej ulica 3 Maja w Bielsku-Białej, po lewej budynek Poczty Głównej, po prawej fragment zamku książąt Sułkowskich.

Permanentne zakładanie i ściąganie gorącej stopki, nie do uniknięcia wszakże znów w większości body FUJIFILM, co jest skutkiem ulokowania tuż obok gwintu statywowego komory akumulatora i karty pamięci, doprowadziło do pęknięcia tego elementu. Z czasem pęknięcie zaczęło się posuwać, a body utraciło sztywność, co bardzo utrudniało, a w wielu sytuacjach wręcz uniemożliwiało, pewne jego na statywie podparcie. Do tej listy problemów doszły następnie typowe przypadłości wieku starczego, jak zacinająca się migawka, oraz narastające problemy z autofokusem. Serwisowanie aparatu oznaczało koszt rzędu 800 – 900 zł, co zważywszy na jego wiek i możliwości techniczne w korelacji z tymi reprezentowanymi przez inne współczesne body mijało się całkowicie z celem.

Najważniejszą spośród przyczyn które zmusiły mnie do miany aparatu FUJIFILM X-M1 na nowy było popękanie w obrębie dolnego panelu obudowy, gdzie uszkodzenie objęło punkt mocowania szybkozłączki statywu, to z kolei skutkowało brakiem możliwości stabilnego ustawienia aparatu na głowicy statywowej. Dodawszy to uszkodzenie do listy innych problemów koszty naprawy body stały się nieopłacalne, nie zmienia to jednak faktu że należy się nagana projektantom FUJIFILM za wykorzystanie tak słabej jakości materiału do budowy korpusu.

Poszukiwania i wybór

Skoro omówiliśmy już powody dla których musiałem się rozstać z małym wiernym druhem – aparatem FUJIFILM X-M1, pora pomówić o wyborze jego następcy. Gdy potrzeba wymiany body stała się paląca z racji powyższych problemów, całe tygodnie spędzałem na analizowaniu dostępnych na rynku opcji, czytaniu dziesiątek recenzji i oglądaniu testów, wciąż i wciąż się wahając i powracając do tychże materiałów od nowa roztrząsając sprawę.

Zapewne zastanawiacie się cóż tu było do analizowania? Przy jak zawsze skromnym, okupionym i tak ratami budżecie, najłatwiej było po prostu wybrać inne body FUJIFILM, wszak posiadam już do tego systemu trzy szkła, oraz masę gadżetów, jak choćby filtry kołowe, pierścienie pośrednie makro ze stykami AF, filtry, wężyki spustowe, zewnętrzną lampę błyskową. Zmiana systemu na jakikolwiek inny wiązałby się natychmiast nie tylko z kosztem zakupu samego aparatu, ale również, a może i przede wszystkim, z koniecznością zakupienia wszystkich tych akcesoriów. Właśnie dlatego analizując sprawę brałem pod uwagę od razu całkowite koszty takiej przesiadki, wraz z wymienionymi akcesoriami. Tym bardziej pewnie decyzja o pozostaniu przy FUJIFILM wydawałby się oczywista – a jednak taką bynajmniej nie była.

FUJIFILM X-M1 otwarło przede mną nie tylko nowe możliwości pracy, nowy rozdział w zdobywaniu wiedzy warsztatowej, pozwoliło mi też zostać laureatem wielu konkursów fotograficznych, jak w przypadku zdjęcia po lewej które otrzymało III nagrodę w konkursie „Bielsko-Biała Fascynuje 2016” / po prawej zachód słońca nad Bielskiem obserwowany ze zboczy Sokołówki w Beskidzie Małym.

Na przestrzeni kilkunastu lat pracując na różnych aparatach mogę z pewnością stwierdzić że jestem gorącym fanem matryc FUFJILM X-Trans, ich dynamika, niskie szumy, plastyczność i ogólnie wysoka jakość obrazka są z pewnością czymś co trzyma mnie przy tej marce. Jednak oceniając sprawę już nieco szerzej, marka prowadzi od wielu lat bardzo kosztowną dla użytkownika politykę, prowokując do postawienia pytania do kogo ich modele są adresowane. Co gorsza nie tylko cena akcesoriów, oraz obiektywów tej marki może przyprawiać o zawrót głowy, ale ich dostępność jako takich w ogóle.

Dobrym przykładem są tu lampy błyskowe, marka ma w swej ofercie tylko cztery ich modele, w tym warte uwagi dwie, tudzież o większej sile światła, w tym jedna archaiczną i tak naprawdę nawet nie będącą projektem FUJIFILM lecz marki Sunpak – model EF-42 dostępny za około 600zł, oraz w miarę nowoczesną, projektu FUJI – EF-X500, dostępną średnio za około 2000 – 2200 zł. Biorąc pod uwagę wciąż jej ograniczone możliwości pracy bezprzewodowej, ogólnie raczej przeciętną wydajność świetlną rzędu 50 dla ISO100 cena ta jest więcej niż skandaliczną. Dla porównania popularne lampy Yongnuo YN-560III o liczbie przewodniej 58 kosztują zaledwie 270 zł.

Kolejne przykłady fotografii jakie wykonałem aparatem FUJIFILM X-M1, tu z obiektywem FUJINON XC 16-50mm F3.5-5.6 OIS, po lewej stacja PKP Bielsko-Biała Wschód, po prawej tonący w szmaragdach młodej zieleni potok Wapienica, rejon wylotu Doliny Wapienicy w Beskidzie Śląskim.

To jednak dopiero początek problemów z FUJIFILM… na rynku praktycznie nie są dostępne obiektywy trzecich marek współpracujące z automatyką body dla bagnetu FUJI X, a ceny obiektywów tej ostatniej potrafią przyprawić o zawał. Przykładem niech będzie tu już nieco lepsza seria tej marki „XF” czyli obiektywów wyposażonych w dodatkowe uszczelnienia. Podstawowy KIT-owy obiektyw 18-55 f/2.8 kosztuje średnio bagatela… 2500 zł. Dla porównania podstawowy obiektyw Pentax 18-55mm f/3.5-5.6 AL WR kosztuje około 700zł, a Canon 18-55 mm f/3.5-5.6 EF-S IS STM około 550zł.

Pomimo ogromnych zalet matryc X-Trans, świetnych body FUJIFILM marka zupełnie po macoszemu traktuje sprawę dostępności dodatkowych akcesoriów, w tym lamp błyskowych, a te które są dostępne mają skandalicznie zawyżone ceny. Jedną z proponowanych przez markę lamp jest leciwy model EF-42, który tak naprawdę nie jest nawet projektem FUJIFILM lecz Sunpak PZ42X, z kolei bardziej przystający do współczesności model faktycznie zaprojektowany przez FUJIFILM model EF-X500 kosztuje… nawet 2200 zł przy osiągach lamp za 500 zł.
(zdjęcie pobrane ze strony producentów: www.fujifilm.eu, oraz www.sunpak.pl wyłącznie w celach zilustrowania omawianego tematu)

Wszystko to nadal dopiero początek problemów… wśród obiektywów FUJIFILM próżno szukać zaawansowanych długich zoomów, popularnie nazywanych „spacer-zoomami”. Tak, tak wiem że z pewnością podniosą się głosy w ogóle negujące sens ich użytkowania, faktycznie w przypadku takich szkieł zawsze duża rozpiętość ogniskowej idzie w parze z pogorszeniem obrazu – bywa jednak mnóstwo sytuacji zdjęciowych w których ten kompromis jest do przyjęcia, a wręcz jest konieczny. I to właśnie dlatego wszystkie marki na rynku takie szkła oferują, w tym firmy trzecie jak Sigma, czy Tamron – co na to FUJIFILM? Otóż w ich ofercie znajdziemy tylko jeden taki zoom i to średniej raczej długości, będący konstrukcją sprzed wielu lat – FUJIFILM Fujinon XF 18-135 mm f/3.5-5.6 R LM OIS WR za bagatela 3200zł.

Gdy tymczasem jeśli spojrzymy na konkurencję znajdziemy już szkła o rozpiętości ogniskowej od 18 do 400 mm, dobrym przykładem niech będzie tu droższy o około 800 zł Nikon AF-S DX Nikkor 18-300mm f/3.5-5.6G ED VR. Marka FUJIFILM ewidentnie pozostaje więc daleko w tyle pod tym względem za konkurentami, stawiając jak się wydaje przede wszystkim na obiektywy stałoogniskowe, oraz krótkie zoomy. Wyjątkiem jest tu średni zoom, zresztą ten akurat bardzo udany, FUJIFILM Fujinon XC 50-230 i XF 50-200 mm, tyle tylko że ich początkowa ogniskowa to aż 50 mm, trudno więc mówić tu o uniwersalności. W gwoli ścisłości, abym nie został posądzony o przekazywanie nieprawdy, dodam że oczywiście jest marka która tworzy szkła zgodne z bagnetem i AF FUJIFILM, jest nią Carl Zeiss, których ceny są jednak jeszcze wyższe od obiektywów FUJIFILM stąd pominąłem je w tych rozważaniach.

W ostaniach latach na szczęście dla użytkowników systemów FUJIFILM na rynku pojawiały się lampy błyskowe firm trzecich, po lewej jedna z kilku dostępnych bardzo udanych Chińskich lamp błyskowych marki GODOX model TT350F, które od kilku lat sprzedawane są w Polsce pod logiem naszej rodzimej marki Quadralite model Stroboss 36F widoczna na zdjęciu w środku i po prawej gdzie założona jest na body FUJIFILM X-M1, lampa ta kosztuje około 300 – 350 zł

Z jednej więc strony mamy świetne matryce, bardzo dobrze wykonane aparaty i obiektywy, udany retro design – choć to oczywiście kwestia osobistych upodobań, z drugiej kompletnie zaniedbany segment akcesoriów, brak lamp błyskowych, astronomiczne ceny za obiektywy wśród których brak dłuższych spacer-zoomów, oraz totalny brak zamienników firm trzecich. W tym kontekście przyznacie chyba że przy ograniczonym budżecie trudno było się nie zastanawiać mimo wszystko nad zmianą systemu.

Jednak ostatecznie zatoczywszy pełne koło po dostępnych opcjach powróciłem do punktu wyjścia – dlaczego? Z kilku względów, wśród których na czele znalazł się panujący obecnie na rynku fotograficznym chaos i niezdecydowanie producentów. Temat ten nadaje się na zupełnie odrębny, obszerny artykuł stąd pozwólcie że tylko się po nim prześlizgnę.

Po lewej aparat który wiele zmienił w moim podejściu do fotografii – FUJIFILM X-M1, jedną z cech modeli tej marki jest ponadczasowe wzornictwo łączące tradycję z nowoczesnością, po prawej zachód słońca w Małych Kozach zarejestrowany tym właśnie apartem.

Wydaje się być już przesądzany (tak wiem dla wielu z Was zabrzmi to jak bluźnierstwo) los lustrzanek. Dostrzegają to również potentaci rynku Nikon i Canon, intensywnie pracując nad własnymi systemami bezlusterkowców. Globalnie rynek fotograficzny ulega zastraszająco szybkiemu skurczeniu pochłaniany przez… smartfony, również to pozwólcie pominę tym razem milczeniem, zapewne każdy z was ma na ten temat własne zdanie. W kwestii bezlusterkowców uważam że jest to ruch jak najbardziej prawidłowy, od dawna nie stoi już nic na przeszkodzie by wyparły one ciężkie lustrzanki, czasy gdy w aparatach pozbawionych lustra bywał zawodny powolny i nie celny autofokus dawno minęły, a liczba zalet takich konstrukcji jest bardzo długa. Wśród nich przede wszystkim uproszczenie konstrukcji, oraz niższa waga. Do celowo jeśli popuścimy wodze wyobraźni, o ile uda się pokonać jeszcze pewne ograniczenia techniczne, zbędna stanie się również całkowicie (gdyż częściowo już można ją w pewnych sytuacjach zastąpić) migawka mechaniczna zastąpiona przez elektroniczną, co jeszcze bardziej uprości konstrukcję, oraz uczyni ją zdecydowanie bardziej trwałą.

Duże marki nie bez powodu zaczęły więc upatrywać ratunku w bezlusterkowcach, mając nadzieję że to właśnie ten typ aparatu powstrzyma ten fatalny trend odejścia użytkowników w stronę smartofnów. Czy tak będzie? Cóż mam tu poważne wątpliwości, zdaje się również podzielane przez tych samych goliatów rynku, co widać choćby po działaniach marki Canon która koncertuje się obecnie na rozwoju działu urządzeń drukujących ograniczając segment fotograficzny, w tym przede wszystkim produkcji lustrzanek i obiektywów do nich.

Kolejne przykłady zdjęć wykonanych na przestrzeni minionych lata aparatem FUJIFILM X-M1 od lewej: Beskid Śląski, Dolina Wapienicy – górny odcinek potoku Wapienica / Jezioro Żywieckie

Pozostawmy jednak te ponure wizje przyszłości, pozostając przy nadziei że jest to wyłącznie czasowa moda. Wydaje się jednak że w świetle takich zawirowań przesiadka na znacznie tańszą w eksploatacji którąś z popularnych lustrzanek jest bezcelowe, gdyż zanim zdołałbym w tym systemie okrzepnąć i zgromadzić nowe akcesoria mogłoby się okazać że system przestał być już rozwijany… pozostają więc bezlusterkowce. Tu wybór z kolei był poważnie ograniczony, gdyż z jednej strony mamy system matryc ¾ rozwijany przez Olympusa, z drugiej APS-C Sony, oraz zbyt drogie, a wciąż odstające pod kątem jakości obrazka w stosunku do FUJIFILM modele Canona i Nikona.

Warto tu jeszcze wspomnieć o jednej alternatywie – o najtańszej na rynku pełnej klatce SONY A7 II, którego cena równa jest średniej półce body FUJIFILM, przy znacznie lepszej matrycy. Jednakże i ta zmiana oznaczałaby bardzo poważne wydatki, gdyż zakup body w takim przypadku to dopiero początek drogi, prawdziwe koszty zaczynają się przy zakupie szkieł do pełnej klatki, tak by możliwe było wykorzystanie jej wszystkich zalet.

Innym doskonale ilustrującym przykładem problem braku nowoczesnych i w przystępnych cenach akcesoriów do apartów FUJIFILM jest wężyk / pilot zdalnego sterowania migawką aparatu. Marka od wielu lat z niewielkimi i tylko kosmetycznymi modyfikacjami oferuje ten sam skrajnie prosty pilot RR90 (zdjęcie po lewej) kosztujący nawet 200 zł,a oferujący wyłącznie podstawową funkcjonalność, na szczęście dostępne są rozwiązania alternatywne jak bardzo udany bezprzewodowy Chiński pilot marki YouPro model YP-870 II oferujący bardzo szerokie możliwości pracy, w tym interwałometr, zaprogramowane wyzwalanie migawki, serie, programowalne opóźnienie otarcia migawki i inne…

Chaos i niepewność… a jednak w tym ogólnym rozgardiaszu znajdziemy i pozytywną stronę. Jest ona pokłosiem przekierowania mocy produkcyjnej i intelektualnej projektantów właśnie na bezlusterkowce. Rosnąca liczba takich modeli i miejmy nadzieję ich użytkowników musi z czasem zaowocować zmianą ilościową na rynku wtórnym. Obecnie rzadkie, wręcz niszowe, dostępne używane szkła, w tym wręcz śladowe do FUJIFILM, powinny w ciągu kilku lat stać się równie liczne jak w tej chwili szkła do lustrzanek – to z kolei zmieni zasady gry, realnie otwierając dostęp do takich szkieł dla przeciętnego Kowalskiego. Z całą pewnością również nie pozostaną tu obojętne marki takie jak Tamron i Sigma, spodziewam się więc wysypu w ciągu najbliższych lat modeli dedykowanych do bezlusterkowców (oby również do FUJIFILM).

Innym bardzo „kosztownym” problemem użytkowników marki FUJIFILM jest brak alternatywnych zmiennoogniskowych obiektów, które oferowałyby współpracę z automatyką aparatu. Dlatego zawsze w przypadku tej marki najkorzystniej jest kupować body w zestawie z obiektywami, tu dwa zakupione wraz z aparatem X-M1 obiektywy z budżetowej serii XC, po lewej FUJINON XC 50-230mm f/4.5-6.7 OIS, po prawej FUJINON XC 16-50mm f/3.5-5.6 OIS.

Na ten właśnie czas – na tą zmianę liczę, właśnie dlatego ostatecznie uważam że obecna chwila jest złą na globalną zmianę systemu, należy poczekać aż rynek okrzepnie, a kierunki rozwoju branży fotograficznej staną się bardziej jednolite. Również dlatego zdecydowałem się nadal pozostać przy FUJIFILM, którego jakość obrazka po prostu niezmiennie mnie zachwyca, a jak będzie w przyszłości? Cóż czas pokaże czy smartfony nie pożrą całego rynku, czyniąc świadomą, zaawansowaną fotografię tylko niszową ultra drogą pasją, oraz co pokażą inne marki.

Pomimo braku alternatywnych obiektywów zmiennoogniskowych współpracujących z automatyką body FUJIFILM, na rynku, szczególnie Chińskim dostępnych jest bardzo wiele modeli stałoogniskowych z mocowaniem dla bagnetu FUJI X, tu bardzo przeze mnie ceniony o świetnych właściwościach optycznych obiektyw Chińskiej marki 7artisans 25mm f/1.8 (recenzję znajdziecie <<tutaj>>).

.


artykuł: „FUJIFILM X-T20 i obiektyw FUJINON XF 18-55mm f/2,8-4 R LM OIS – nowa jakość fotografii…” strona 1 / 20

tekst, opracowanie i zdjęcia: Sebastian Nikiel 05.05.2019

CC – Attribution Noncommercial, share Alike by Sebastian Nikiel

Prawa autorskie – można wykorzystywać nieodpłatnie wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common 3.0 – www.creativecommons.org / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common 3.0 license – www.creativecommons.org