U MNIE 01-2011

U MNIE – wpis numer: 01 / 2011  aktualizacja: 11.01.2011

Zaczął się już nam na dobre rok 2011…wkrótce zapewne zaczniemy stopniowo przekonywać się jak i czy udaje się nam realizować nasze noworoczne postanowienia, czy spełniają się nasze życzenia…dla mnie rok ten jak pisałem wcześniej, będzie zapewne stał pod znakiem wytężonej walki z chorobami, pod szyldem lekarzy i leczenia.

Dziś odbyła się runda pierwsza tej walki. Wśród wielu obciążeń z jakimi przyszło mi walczyć, jednym z mniej istotnych, acz czasem uciążliwych, jest uszkodzone, trzy kronie już operowane prawe kolano. Po dwóch latach od ostatniej operacji i oczekiwaniu na konsultację w kolejnej klinice, dziś właśnie nadszedł jej dzień.

Ze względu na daleką podróż, przy równoczesnej kiepskiej formie, był to dla mnie potwornie męczący i długi dzień. Nie to jest jednak ważne, lecz jej pokłosie, a jest ono zgoła inne od spodziewanego. Z pośród najważniejszych w tych aspekcie wieści jest to że klinika na która stawiałem spełniła w pełni pokładane w niej nadzieje, określono jako w pełni możliwą rekonstrukcję uszkodzonego kolana. Jednak lekarz miał na temat samego kolana zdanie podobne do  mojego, że w obrazie całości, przy uszkodzonym kręgosłupie, oraz boreliozie i wynikającej z niej obciążeniach, nie jest ono sprawą priorytetową, natomiast za taką uznano kręgosłup i postępujące niedowłady. I tak runda pierwsza zakończyła się skierowaniem na kolejną konsultację.

     

zdjęcia od lewej: Start…runda 1 / Przed kliniką / O rany… / Uff…nareszcie odwrót 🙂

Jako że wypada ona w pierwszej połowie lutego, oznacza to że najbliższy okres będzie dla mnie niezwykle intensywny „medycznie”. Już za kilka dni czeka mnie rezonans, następnie konsultacje przed operacyjne, potem kolejna wymieniona wyżej konsultacja z neurochirurgiem, a następnie 09.02.2011. zabieg operacyjny przepukliny…po czym wierzę że zdołam zebrać brakującą kwotę pieniędzy i tuż po zabiegu rozpocznę długo wyczekiwane leczenie boreliozy.

zdjęcia od lewej: Budynek Kliniki /  Centrum Katowic

Pomimo zmęczenie, oraz wciąż rozwojowej kwestii leczenia, ciesze się z tego że gdzieś tam, na dalekim, końcu tunelu, zaczyna subtelnie świecić słabe światełko nadziei… że zaczyna rysować jasny plan i kolejność leczenia…łatania kolejnych problemów…cóż pozostaje uzbroić mi się w cierpliwość, oraz wiarę w sens tego co robię, jak i w pozytywne na finale tego efekty. Chcę – nie – muszę również wierzyć że rujnujący mnie błędnik, którego ataki są coraz dłuższe i dotkliwsze nie umożliwi mi gdzieś po drodze przerwanie tej walki…

zdjęcia od lewej: Muszę odsapnąć… / I to by było na tyle…na dziś


Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 01 / 2011  aktualizacja: 11.01.2011