U MNIE 5-2011

U MNIE – wpis numer: 05 / 2011  aktualizacja: 02.05.2011

Wiosna…Na drzewach świeżym kolorem rozkwitają młode liście, zazieleniły się nam również trawniki, zakwitły kwiaty. Wiosna rozpoczęła już na dobre. Czas ten szczególnie powoduje u mnie nostalgiczną ucieczkę myślami do nie tak przecież dawnych lat, gdy był to czas gdy wstępowały we mnie nowe siły. Czas gdy do życia budziły się nowe plany wypraw, nowe marzenia, gdy po zimowej przerwie powracałem do mojej ulubionej, drugą po górach, pasję – rower. Zresztą obie pasje mocno się przeplatały, gdyż przeważnie moje przejażdżki zahaczały o góry, lub były wstępem do startu w nie. Było to tak nie dawno, zaledwie siedem lat temu…czasem jednak wydaję się jakby było to w poprzednim życiu, w innym wcieleniu.

Zabawne…często również śnię o tych minionych wypadach, co ciekawe w snach tych przeważnie widzę się w pełni zdrowy, lub już wyzdrowiały. Jakby mózg – dusza, przekornie nie chciały zaakceptować rzeczywistości, jakby je odrzucały, nie godząc się na nią. Potem jednak nadchodzi ranek, budzę się a obok leżą ortezy i stoi kula… rzeczywista teraźniejszość.

Rzeczywistość… mówi się że jesteśmy jej kowalem, czy aby jednak do końca i na pewno? Nie sądzę, jakże często zaskakuję nas ona bowiem zdarzeniami których doprawdy wolelibyśmy nie doświadczyć, lub które doszczętnie torpedują nam nasze palny i życie. Wówczas pozostaje nam jedynie reagować na te powstałą sytuację, podejmować lepsze lub gorsze decyzję, wybierać nowe drogi i tu, w tym zakresie mamy jedynie możliwość kreowania losu, poprzez odpowiedź na jego niespodzianki.

Cóż tych złych niespodzianek nie szczędził mi ostatnio los…tak to już również zazwyczaj bywa że niespodzianki takie nie zdarzają się pojedynczo lecz zazwyczaj seriami, atakując w zmasowany sposób. Rok ten od początku obfituje w trudne dla mnie sytuacje, próby, wyzwania. Rozpoczął się od najdłuższego dotychczas i najcięższego ataku ze strony boreliozy, trwającego ponad trzy miesiące (rozpoczął się jeszcze w 2010 roku), zaraz potem rozpoczęły się problemy z astmą, oraz infekcjami oskrzeli, trwające do połowy kwietnia, w wyniku czego planowana na luty operacja przepukliny została przełożona aż na koniec maja. Równocześnie przeszedłem zapalenie nerwów kulszowych, oraz kolejny miesięczny atak ze strony boreliozy. Dwukrotnie trafiłem na pogotowie, raz na ostry dyżur kardiologiczny. Aktualnie znów zmagam się z kolejnym zapaleniem nerwów kulszowych, nawracających objawów ze strony boreliozy, oraz astmy. Aktualnie znajduję się tuż przed planowaną na koniec maja operacją (wspomnianej przepukliny) to jednak czy się odbędzie w znacznym stopniu jest uzależnione od tego w jakiej będę znajdował się wówczas formie, co jest u mnie wysoce nie stabilną kwestią. Jeśli nie zostanę zakwalifikowany do operacji, będzie ona przełożona aż na drugą połowę sierpnia. Jednak mam nadzieję że zostanę do niej zakwalifikowany i choć na tym drobnym polu jeden z problemów zostanie rozwiązany.

Kolejną przykra niespodzianką jaką zaskoczyła mnie w ostatnim czasie jest konieczność wymiany zużytej jednej z specjalistycznych ortez nóg, które umożliwiają mi przecież wciąż poruszanie. Zakup nowej to wydatek rzędu 1200zł. Leczenie oskrzeli, oraz infekcji obejmujących płuca, ataków astmy, plus koszt wizyt u lekarzy specjalistów, wyniósł ponad 1200zł, do tego dochodzą koszty stałego leczenia, jakie ponoszę miesięcznie w granicach 450zł, oraz badania jakie wykonałem w kierunku rozpoczęcia leczenia boreliozy, które kosztowały również 450zł, znacznie przekraczają moje skromne możliwości finansowe i byłyby nie do udźwignięcia gdyby nie Państwa pomoc. Dzięki niej wciąż jestem jeszcze na „chodzie” wciąż mogę prowadzić swoją walkę. W przeciwnym wypadku zapewne nie obyłoby by się bez kolejnej hospitalizacji, a badania które były kluczowe w dobraniu właściwego leczenia, oraz wykluczyły możliwe powikłania, w ogóle nie byłyby możliwe do sfinansowania. To właśnie dzięki Wam wszystkim jest to możliwe, to dzięki Wam wciąż trwam i mogę mieć nadzieję na lepsze jutro. Dziękuję więc Wam Wszystkim którzy mnie wsparliście, wspieracie. Wasza pomoc już przynosi wymierne efekty – dziękuję.

Na szczęście wśród natłoku tych złych, są i te dobre wieści, dobre chwile, które sprawiają że codzienna walka z jaką się zmagam staje się bardziej znośna, chwile które pozwalają złapać minimum dystansu i zmagazynować nowe pokłady wiary i sił, które potem zużywam niczym energię zgromadzoną w akumulatorze.

Wśród takich dobrych chwil były trzy krótkie wypady w pobliskie mi Beskidy. I choć trudno mówić aby były one wielkimi wyprawami, a raczej krótkimi łatwymi spacerami, dostarczały mi tego co najważniejsze – wiary że wciąż mogę, że wciąż daje radę opierać się chorobie. Dostarczały mi bodźca poprzez piękno którego w nich doświadczałem do dalszej walki. I choć każda z nich okupiona została wielkim bólem, wysiłkiem, ofiary te były tego jak zawsze warte, gdyż to co mi dały w zamian pozostało na zawsze w moim sercu i pamięci.

zdjęcia od góry od lewej: Klimczok – 27.01.2011 / Magurka – 24.02.2011 / Klimczok – 22.04.2011 / styczeń 2011 / marzec 2011 / kwiecień 2011


Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 05 / 2011  aktualizacja: 02.05.2011