U MNIE – wpis numer: 2 / 2018 aktualizacja: 25.08.2018 / strona 2/7
systematyka wpisu:
- 28.07.2018 – niespełniona nadzieja…
- Dziękować czy nienawidzić?
- Piękna wiosna…
- Zimowy lany poniedziałek…
- Powracam po raz drugi…
- By nie zmarnować żadnych lepszych chwil…
- Po raz czwarty i piąty mówię złodziejowi czasu nie!
- Przesunąć granice niemożliwego…
- Zanim zatrzasną się drzwi…
- Nowe ortezy DonJoy 4Titude…
- Klucząc pomiędzy choroby pułapkami…
- Kto pod kim dołki kopie…
- O tym co zmuszało do wyjść w złym stanie…
- Nowe wyzwania – problem pierwszy…
- Polskie kuriozum…
- Poznać imię wroga…
- Nowe wyzwania – problem drugi…
- Zmierzch bogów – czas na zmiany?
- Pomówmy też o sukcesach!
- Trwać by znów żyć…
- 30.07.2018 – ukraść chorobie kolejny dzień…
- Gdy żar leje się z nieba…
- 03.08.2018 – nie tylko góry…
- Gdy znów kajdany zacisną się na sercu mym – uzbrojony w piękno trwam…
.
Powracam po raz drugi…
Nic więc dziwnego że już dwa dni potem, tudzież 04.04 zameldowałem się na starcie kolejnego szlaku. Tym razem wybierając za cel Beskid Mały, podążając z Łodygowic na Diabli Kamień i dalej na siodło pod Czuplem gdzie miałem rozstrzygnąć w oparciu o panujące warunki kierunek dalszej marszruty. Od poprzedniego wypadu dzieliło mnie tak niewiele czasu, a w jakże innych warunkach teraz maszerowałem, już nie w zimowej czapce, kurtce i rękawiczkach, po śniegu, lecz wśród budzących się do życia po zimie pół, łąk i lasów, ubrany tylko w kamizelką, oraz termoaktywną bluzkę polarową z długim rękawem.
…kocham te chwilę gdy wkładam w zamek drzwi domu klucz, przekręcam go i ruszam z plecakiem na trasę, po długich tygodniach uwięzienia każde takie wyjście jest odkrywaniem wolności na nowo – 04.04.2018, ruszając ponowie na szlak, po lewej stacji PKP Bielsko-Biała Główna, po prawej już w pociągu do Łodygowic…
Po około dwóch i pół godzinie, niespiesznego marszu szlakami zawalonymi sławetnym beskidzkim błotkiem, świadectwem niedawnej bytności zimy, dotarłem na śródleśne siodło Przysłopu. Po prawej, tuż obok szlaku, widoczna o tej porze roku, gdy korony drzew wciąż pozostają nagie, znajduje się piękna wychodnia skalna, nosząca nazwę Diabli Kamień. Lubię powracać w to miejsce, ma ono swój niezwykły, nieco tajemniczy, owiany legendami klimat. Według jednego z ludowych podań kamień ten miał stać się częścią Diablego Młyna, który diabły budować miały pod Skrzycznem, jednak jeden z nich, przelatując nad Przysłopem upuścił go w miejscu, w którym można go dziś podziwiać.
04.04.2018 zdjęcia od lewej: start na szlak – stacja PKP w Łodygowicach, po prawej widok na Łodygowice, ościenne gminy, oraz dominujący w pejzażu masyw Skrzycznego z czerwonego szlaku na Diabli Kamień…
…tylko dwa dni dzieliły mnie od poprzedniego udanego wypadu na szlak, a zimę zastąpiła ciepła wiosna
Wyrównawszy oddech i posiliwszy się ruszyłem w dalszą drogę, znów mozolnie pnąc się do góry, w stronę Przełęczy pod Czuplem, mijają po drodze polany Kuflową, oraz Koliby. Ostatni odcinek tego szlaku, ten pod samą przełęcz, już chyba tak na dobicie człowieka, ostro staje dęba wyciskając z piechura ostatnie poty. Zważywszy na mało widokową co rusz raczącą deszczem pogodę, tym razem darowałem sobie wejście na szczyt leżącego nieopodal Czupla, decydując się na zejście za niebieskimi znakami do Czernichowa.
04.04.2018 – po lewej autor na wychodni skalnej Diabli Kamień, po prawej odpoczynek podczas podejścia na siodło pod Czuplem w rejonie Polany Koliba
Kolejne dni przyniosły lekkie pogorszenie stanu, typowy od ponad półtorej roku „śród-okres” pojawiający się po pierwszych 7 – 10 dniach reemisji, a trwający około tygodnia do dwóch. W tym okresie jednak bynajmniej nie zamierzam marnować nawet umiarkowanej formy, pozwalając organizmowi tylko na pauzę wyłącznie w dniach o szczególnym nasileniu objawów.
zdjęcia od lewej: przy źródełku poniżej Rogacza, po prawej widok na osiedle Kręple, już blisko mety niebieskiego szlaku w Czernichowie…
Właśnie w taki jeden ze średnich dni, udało mi się wyrwać z Żoną w piękne okolice nieczynnego kamieniołomu w Kozach, leżącego u stóp Beskidu Małego, jak i wyrwać na kilka wypadów w okoliczne pola i łąki. Przyszła też jednak pora na medyczne wycieczki o czym więcej będzie poniżej…
Z Żoną i naszym wiernym o wielkim sercu Bubą podczas wypadu do nieczynnego kamieniołomu, zlokalizowanego u stóp Beskidu Małego w Kozach – 07.04.2018
By nie zmarnować żadnych lepszych chwil…
Gdy tylko werble w głowie ponownie ucichły, nie czekając na ich całkowite wyciszenie, w stanie mocno średnim, choć bliżej prawdy byłoby powiedzieć zwyczajnie słabym, ruszyłem po raz trzeci na szlak. Tym razem znów powracając w Beskid Mały, szlakiem którego jednak nie odwiedzałem od czasów dzieciństwa, czyli można przyjąć to za swoistą prapremierę. Szlak wiódł z Żarnówki Małej, przez zbacza Zasolnicy, Bujakowski Groń, na Hrobaczą Łąkę i dalej przez Przełęcz u Panienki do Lipnika Granica, gdzie kończy się ona pętli autobusowej. Trasę tę opisałem w dziale SZLAKI <<tutaj>>.
Dwa oblicza mego życia… gdy choroba atakuje, gdy w głowie przewala się sztorm często całe dnie spędzam klęcząc przy łóżku z głową wspartą na poduszkach, próbując opanować zwroty, po prawej gdy tylko jest to możliwe, gdy tylko werble cichną staram się powracać na szlak – tu podczas podczas wędrówki III wypadu podczas wiosennej reemisji, w rejonie punktu widokowego powyżej rezerwatu przyrody na Zasolnicy 09.04.2018
Pomimo że wysiłek włożony w jej przejście był doprawdy nie mały, sporą część przyszło mi też wędrować w stoperach usznych ze względu na wysoką wrażliwość ba bodźce dźwiękowe, tudzież pędzący wśród odradzających się młodym listowiem koronach drzew wiatr, było to wyjątkowo udane i piękne doświadczenie. Wpisujące się trwale w moje jestestwo, umęczające może ciało, ale karmiące dusze i serce… na trasie, już nieopodal Hrobaczej Łąki, tuż obok szlaku znajduje się ukryta latem w szpalerze drzew rozległa polana.
09.04.2018 – perełką Beskidu Małego bez mała jest Dolina Międzybrodzka, gdzie spiętrzone zaporami wody rzeki Soły tworzą kilka zalewów, tu na starcie szlaku Żarnówka Mała, oraz Jezioro Międzybrodzkie, po prawej zapora w Porąbce.
…bo tam pomimo zmęczenia, wysiłku, na nowo odnajduję siły i sens – 09.04.2018 szlak z Żarnówki Małej na Chrobaczą Łąkę, po prawej oglądając się wstecz na Dolinę Międzybrodzką
Z polany roztacza się piękna panorama na Dolinę Międzybrodzką z dominującym Żarem, Kiczerą, Cisową Grapą i Kocierzem. W dole na zboczach Żaru dostrzeżmy zabudowania Kozubnika w tym do niedawna zdewastowane ruiny dawnego ośrodka wczasowego dla dygnitarzy partyjnych, gdzie obecnie trwają szeroko zakrojone prace rewitalizacyjne i budowlane. Ponad Żarem, znów jeśli nam dopisała aura, dostrzeżemy masyw królowej Beskidów – Babią Górę, zaś po jej lewej stronie Policę, po prawej inne szczyty Beskidu Żywieckiego.
09.04.2018 – po lewej widok na charakterystyczny szczyt góry Żar skrywający sztuczny zbiornik wodny elektrowni szczytowo-pompowej, po prawej w drodze na Chrobaczą Łąkę
09.04.2018 – natura wciąż jeszcze w przededniu była zielonej eksplozji, wciąż wahając się pomiędzy późną jesienią, a wczesną wiosną, na trasie, nieopodal już celu wypadu, tudzież Chrobaczej Łąki, ukryta za ścianą drzew znajduje się rozległa, malownicza polana…
Tam w złocie chylącego się powoli ku zachodowi słońca, na pierwszej miękkiej zielonej trawie, usiadłem i wyjąłem stopery z uszu… jakby sama natura chcąc mnie uhonorować powstrzymała wiatr na ten czas. Zdjąłem buty i skarpety racząc się tak prostą przecież przyjemnością jak dotyk miękkiej, mokrej od rosy trawy… usiadłem kładąc głowę na plecaku pozwalając otoczyć się temu pięknu, przeniknąć do dna mojego jestestwa.
…tam na tej polanie, zdjąłem buty i skarpety pozwalając stopom poczuć miękką młodą, mokrą od rosy trawę, pozwalając otoczyć się temu pięknu, przeniknąć do dna mojego jestestwa.
09.04.2018 – po lewej na tle odbudowanego po pożarze schroniska na Chrobaczej Łące, po prawej widok na tonące w granatach wieczoru szczyty Beskidu Małego widziane z rejonu Przełęczy U Panienki…
Po niebie pędziły białe obłoki, wśród drzew niosły się radosne ptasie trele, gdzieś dalej pracowicie wybijał takt dzięcioł. W dole w lekko niebieskiej poświacie wieczoru wznosiły się szczyty Beskidu Małego, dalej Żywieckiego. Na mojej twarzy wsparł się złoty promień słońca migocząc gdy przedzierał się wśród młodych liści pobliskich brzóz. Takie właśnie chwile, takie wspomnienia, są tym po co warto trwać, walczyć i na które warto czekać… takie właśnie chwile sycą zmęczone serce, dając nadzieję i przypominając jak życie może być piękne.
…po lewej Przełęcz U Panienki / tuż przed dotarciem na metę szlaku w Lipniku, aura iście po królewsku pożegnała mnie cudownym spektaklem na niebie.
Po raz czwarty i piąty mówię złodziejowi czasu nie!
Odczekawszy kilka dni, gdy tylko znów nadarzyła się okazja powróciłem po raz czwarty raz na szlak, tym razem ponownie w Beskid Śląski, podążając z Szyndzielni przez Trzy Kopce i Stołów na Błatnią. Pomimo bliskości obu beskidzkich pasam, tudzież Małego i Śląskiego, różnica wysokości pomiędzy nimi była wysterczająca by z odradzającej się po zimie natury w Beskidzie Małym trafić ponownie na swoisty czas zawieszenia, gdy to jeszcze nie rozpoczęła się wiosna, ale już odeszła zima. Zupełnie tak jakby natura nie była zdecydowana, nie dowierzała czy aby to już na pewno można rozpocząć ekspansję młodego życia…
…15.04.2018 – wracamy po raz czwarty na szlak! 🙂 po lewej tuż zza Szyndzielnią, na czarnym szlaku łącznikowym w kierunku Błatniej, po prawej tuż przed szczytem Trzech Kopców, widok w stronę Klimczoka
W dole poniżej 800 m odważnie pojawiały się zielone plamy na połaciach lasu, znak że tam wiosna już zawitała, powyżej wciąż w rozdarciu pomiędzy zimą, a jesienią… podążając szlakiem syty wolnością, zmierzałem w stronę jednej z większych w tym rejonie hal na Błatniej. Tam znów blisko zachodu słońca, zszedłem nieco z szlaku udając się pod trzy samotne drzewa – moją ulubioną miejscówkę by nacieszyć się pięknem otaczającej panoramy na Beskid Śląski i Morawski. Niestety aura okazał się być tego dnia kapryśna, pędzone porywistym wiatrem sine chmury zasnuły niebo niwecząc plan podziwiania zachodu słońca, toteż nie czekając ruszyłem w dół do Doliny Wapienicy, szczęśliwy że po raz czwarty powiedziałem chorobie nie…
15.04.2018 – szczęśliwy że po raz czwarty powiedziałem chorobie nie… autor na Trzech Kopcach, po prawej oglądając się wstecz – Stołów
Hala na Błatniej 917m n.p.m.
I znów kolejne dni wypełniły lekarskie wycieczki, sprawunki, ale też i walka z podnoszącą powoli łeb zmorą…powoli traciłem też przewagę, powróciły maratony dobowe, nieubłaganie przesuwając mój cykl czuwania i snu w kierunku dnia. Jednak po 10 dniach od poprzedniego, tudzież 29.04 po raz kolejny, już na krótszy i po południu, ale jednak udało się wyrwać kolejny, jeszcze mi nie znany szlak. Również i on został opisany w dziale SZLAKI <<tutaj>> dlatego tu pozwólcie tylko skrótowo o nim nadmienię.
Hala na Błatniej 917m n.p.m. – widok na Beskid Śląski
Szlak ten wiedzie z dworca PKP w Łodygowicach w kierunku pięknego zabytkowego kościółka pod wezwaniem Św. Szymona i Judy Tadeusza, powstałego w latach 1634 – 36 i jest zaliczany do Szlaku Architektury Drewnianej województwa śląskiego w pętli beskidzkiej. Dalej przez tereny gminy Bierna, Porąbki na siodło pod Łysym Groniem – Łysy Groń (Przyszop) – osiedle Kręple i do mety w Czernichowie Centrum.
18.04.2018 – zabytkowy kościółek w Łodygowicach pod wezwaniem Św. Szymona i Judy Tadeusza zaliczany do Szlaku Architektury Drewnianej województwa śląskiego w pętli beskidzkiej…
Trasa ta była dla mnie prawdziwym odkryciem, tak blisko, tak krótka i stosunkowo niewymagającą, a jednak nigdy wcześniej przeze mnie nie odwiedzana… jak się okazało było to sporym błędem, gdyż trasa ta obfituje wręcz we wspaniałe i rozległe panoramy, wpierw na Kotlinę Żywiecką, Jezioro Żywieckie oraz otaczające go szczyty Beskidu Żywieckiego, zza plecami zaś Śląskiego, potem po przekroczeniu grzbietu na siodle pod Łysym Groniem na Dolinę Międzybrodzką, wijącą się w dole wstęgę rzeki Soły, spiętrzaną w sztuczne jeziora, oraz wnoszące się nad nimi masywy Beskidu Małego, w tym dominujący w pejzażu, o charakterystycznym wyglądzie szczyt góry Żar.
Byle nie zmarnować żadnych z wolności chwil! 18.04.2018 – w drodze z Łodygowic przez gminę Bierna na szlak, w otoczeniu pięknych panoram na kotlinę Żywiecką, z charakterystyczną taflą jeziora Żywieckiego…
…kościół w Pietrzykowicach, po prawej tuż przed wejściem na leśny odcinek szlaku powyżej osiedla Porąbki
Idealnie wręcz wpisuje się tu powiedzenie „swego nie znacie, cudzie chwalicie”… dla mnie piękno i wolność której doświadczałem miało jednak jeszcze jeden ważniejszy może wymiar, że oto drugi dopiero raz osiągnąłem piąte wyjście w jednym cyklu reemisji, a przypomnę tutaj że jeszcze zaledwie kilka lat temu górna granica były to wyjścia dwa, maksymalnie trzy. To bardzo dobry wyznacznik zachodzących powoli, ale wciąż, zmian w moim utrudzonym walką organizmie – walki trudnej, ale z pewnością przynoszącej owoce, walki która jednak jest możliwa wyłącznie dzięki wszystkim ludziom dobrej woli którzy mnie w niej wspierają, za co z całego serca dziękuję!
…ten tak prosty, stosunkowo krótki szlak zachwycił mnie nowym wymiarem piękna, wpierw racząc panorami na kotlinę Żywiecką, jezioro Żywieckie i miasto Żywiec, a potem po przejściu na drugą stronę pasma w rejonie siodła pod Łysym Groniem na Dolinę Międzybrodzką – po prawej autor w miejscu przełomu pasma za mną w tle szczyty Beskidu Małego w Dolinie Międzybrodzkiej
…wędrując wśród piękna – widok na Beskid Mały, oraz charakterystyczny szczyt góry Żar, szlak w kierunku Łysego Gronia
.
Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 2 / 2018 aktualizacja: 25.08.2018 / strona 2/7