u mnie 1/2021

u mnie – wpis 1 / 2021 publikacja 15.04.2024 / strona 13/18

systematyka wpisu:

.

Walcząc o każdy lepszy dzień…

Po powrocie szybko okazało się że decyzja o dacie wyjazdu była idealnie dopasowana do moich możliwości. Zwyczajowo bowiem tuż przed wejściem w okres zaostrzenia objawów boreliozy pojawia się szczytowe okienko dobrej formy. Tym razem udało się je niezwykle pięknie wykorzystać. W zaledwie dwa dni po powrocie moja forma szybko zaczęła słabnąć. Na szczęście pomiędzy zasadniczym okresem o najostrzejszym nasileniu objawów, a wejściem w niego jest zawsze kilka – do kilkunastu dni o umiarkowanej formie, gdzie zdarzają się pośród ataków dni lepsze, a nawet całkiem dobre. Właśnie też wówczas zaczyna się najintensywniejsza walka o wypełnienie pozostałych dni wolności w jak najpiękniejszy sposób.

Tak też niesiony tym pragnieniem, oraz nienasyconej tęsknoty za pięknem wkraczającej już w jesień natury, piątego września, a więc kilka dni po powrocie z Pienin, ruszyłem późnym popołudniem na krótką trasę w Beskidzie Małym, prowadzącą przez Straconkę na Łysą Przełęcz i dalej trawersując masyw Rogacza do rozstai szlaków pod Magurką Wilkowicką, skąd odbiłem w kierunku Sokołówki – jednej z moich ulubionych do niedawna miejscówek do podziwiania (i fotografowania) zachodów słońca. Niestety albo „stety”, zależy jak na sprawę spojrzeć, miejsce to mocno zarosło, poważnie ograniczając dostępność widoków. Zresztą tamtego dnia również i aura nie sprzyjała niebiańskim spektaklom, toteż ruszyłem w dół na Przełęcz Przegibek i dalej lasem po zmroku, z powrotem do Straconki.

Po powrocie z Pienin szybko okazało się że decyzja o dacie wyjazdu była idealnie dopasowana do moich możliwości. W zaledwie dwa dni po powrocie moja forma szybko zaczęła słabnąć… zanim jednak choroba na dobre usidliła mnie w domu, walcząc o jak najpełniejsze wykorzystanie pozostałych dobrych dni wyrwałem się na krótki szlak w Beskid Mały, wędrując ze Straconki na Łysą Przełęcz i dalej aż na zbocza Sokołówki…

* * *

Pierwsze połowa września jest też dla mnie zazwyczaj bardzo pracowita, co wynika z faktu że w połowie tegoż miesiąca kończy się czas nadsyłania prac na wówczas już ósmą edycję organizowanego przeze mnie konkursu fotograficznego „Góry – moje missce na ziemi”. Tym razem była to dla mnie edycja szczególna, jak już wiecie targi ze sponsorami nie miały końca, trwały aż właściwie do ostatniego dnia przed puszczeniem zapowiedzi w sieci, do końca też było nie wiadome czy w ogóle uda się zebrać nagrody, a co za tym i zorganizować konkurs. Kosztowało mnie to dość sporo nerwów, przy czym globalnie jest to praca sprawiająca radość.

Podejście ze Straconki na Łysą Przełęcz

Uczciwie jednak dodam że bywają też chwile gdy nerwy biorą górę, ludzie są wszakże bardzo różni i zdarzają się tacy którzy z góry nastawieni są wyłącznie na poszukiwanie potencjalnych dziur w regulaminie, które mogliby wykorzystać. Skutkiem takich niemądrych zachowań jest potem fakt że regulaminy są coraz dłuższe i bardziej zawiłe… to jak z systemem operacyjnym, co rok wypuszczamy nowe łatki bezpieczeństwa w odpowiedzi na nowe, często zaskakujące nadinterpretacje, lub naginanie zasad, a całość jest coraz „cięższa” i bardziej złożona.

Po lewej Łysa Przełęcz, w środku kaskady na jednym z licznych potoków spływających przez większość roku po zboczach Magurki Wilkowickiej, po prawej… no cóż miej czy bardziej udana auto-impresja 🙂

Gdzieś około 10 września, na zaledwie pięć dni przed końcem etapu zgłaszania prac następuje lawinowy skok napływających zdjęć. Mając już w tej mierze wieloletnie doświadczenia staram się właśnie wówczas zarezerwować na tą pracę jak najwięcej czasu. Pomimo jednak tego i tak zwyczajowo jestem zaskoczony jej ilością. Nie inaczej było i w roku ubiegłym. Łącznie do konkursu zgłosiło się 254 osoby, z czego zakwalifikowanych zostało 244 osoby. W tej grupie 45 uczestników startowało w kategorii poniżej 18 roku życia. Zakwalifikowani uczestnicy zgłosili 806 fotografii.

zbocza Sokołówki, Beskid Mały 05.09.2020 roku

Był to wspaniały wynik, prawie o 100% lepszy od roku 2019. Korzystając z tej okazji raz jeszcze pragnę podziękować wszystkim którzy zdecydowali się wziąć udział w konkursie, każdy z was bowiem tworzy świadectwo piękna górskich krain. Piękna wciąż podlegającego zmianom, czasem bardzo dynamicznym, stąd każde takie zdjęcie jest swoistą kapsułą czasu, zatrzymująca jego obraz w danej chwili. Niestety, choć wciąż jeszcze niczego nie przesądzam w sposób ostateczny, wydaje się że ósma edycja konkursu „Góry – moje miejsce na ziemi”, a łącznie XII konkurs w ogóle jaki miałem przyjemność zorganizować, był również ostatnim.

Przedłużający się czas pandemii, co rusza zabawa w zamykanie i otwieranie gospodarki, powoduje postępującą degenerację wielu gałęzi gospodarki. Uderza to w bardzo wiele osób, właściwie każdy z nas w jakiś sposób to już odczuł, tak i niestety w naszym przypadku uderzyło to w i tak skromne zasoby finansowe, oraz co w tym kontekście szczególnie ważne zniechęca te firmy które się jeszcze utrzymały do jakichkolwiek ponad te konieczne inwestycji. Dotyczy to więc przede wszystkim szeroko pojętego marketingu, z naciskiem na ograniczenie wspierania mało istotnych z punktu widzenia ich wpływu na widoczność danej marki, inwestycji. Sumując te czynniki staje się niestety bardzo prawdopodobne że nie uda się już zorganizować kolejnej edycji konkursu… to jednak wciąż jeszcze kwestia rozwojowa, natomiast to co już jest pewne to fakt że nawet gdyby szczęśliwe udało się zebrać odpowiednią pulę nagród, przesunięty zostanie czas startu i finału konkursu z lata na jesień.

…praca przy organizacji i przeprowadzeniu konkursu, a potem wysyłce nagród dla laureatów jest bardzo absorbująca, jednak globalnie dająca mnóstwo radości. Jest też inspirującą, oraz implikująca pouczycie własnego wkładu w krzewienie piękna górskich krain, jak i zachęcania do własnego ich poznania. Wszystko jednak wskazuje że VIII edycja konkursu „Góry – moje miejsce na ziemi” była równocześnie ostatnią.

Jeśli nie uda się już zorganizować kolejnego konkursu, mam nadzieję że główny cel jaki mu przyświecał to jest promowanie piękna górskich krain, ale też zachęcanie do własnego jego poznania, jak i zaszczepienie miłości do gór kolejnym pokoleniom, nadal będzie odnajdywał swoje odbicie w waszych fotografiach.

* * *

Gdzieś pomiędzy lata końcem, a jesieni początkiem, znikła traw zieleń zastąpiona dojrzałym złotem… obudziłem się tego dnia już po trzynastej, typowo dla zbliżającego się okresu zaostrzenia mając za sobą trudną, pełną bólu noc. Błękit nieba zapraszał jednak by na przekór choroby szaleństwom ruszyć w teren. Tym razem już więc w stoperach, niezbyt daleko, bo tyko na pobliskie mi łąki i pola w Krzywej, którymi powędrowałem na kopiec w Lipniku skąd roztacza się piękna panorama na Beskid Mały, tudzież Gaiki, Przełęcz U Panienki, oraz Hrobaczą Łąkę.

Gdzieś pomiędzy lata końcem, a jesieni początkiem, znikła traw zieleń zastąpiona dojrzałym złotem… pomimo szybko dogasającej formy raz jeszcze udało się wyrwać chorobie piękny dzień, ruszając na pobliskie mi zielone tereny Krzywej i Lipnika

Tuż przed zachodem słońca dotarłem na kopiec, ściślej na jego zielone zbocza z dala od hałaśliwej ulicy Krakowskiej. Rozstawiłem statyw szykując aparat, czekałem na natury wieczorny spektakl… a był on doprawdy wyjątkowy, choć obłoków zawsze przydających zachodowi piękna było mało, oczarował mnie on swymi pięknymi barwami. Specyficznymi właśnie dla tego czasu, gdy jeszcze to nie w pełni jesień, ale już tez nie lato. Niebo wpierw delikatnie odziało się w pomarańczowe nuty, za nimi nadeszły ciemniejące intensywne pąsy, by na koniec ustąpić miejsca fioletom i granatom, aż gdy dogasną ostatnie z barw panowanie nad nieboskłonem przejmuje nocy atrament. Długo jeszcze po tej chwili siedziałem wpatrując się w skrzące się nad głową gwiazdy, zanim zdecydowałem się rozpocząć powrót do domu…

08.09.2020 – Lipnik Kopiec, na górze oraz na dole widok w kierunku Beskidu Małego, tudzież pasma Gaików, oraz Hrobaczej Łąki, widoczna jest również Parafia Najświętszej Rodziny w Małych Kozach

* * *

Kolejny dzień przyniósł ze sobą niemiłe i trudne zwarcie z atakującą chorobą… Jednak jak to wyżej opisałem, pomiędzy tymi trudnymi, ściślej trzy dni po wypadzie do Krzywej pojawił się kolejny o nieco mniej w głowie sztormowej pogodzie. Znów więc poderwałem się aby nacieszyć się piękną pogodą i kolorami odchodzącego lata i zbliżającej się jesieni. Z oczywistych względów znów blisko, znów na krótko i po południu, to wszystko jednak nie ma znaczenia, nie zawsze przecież trzeba jechać daleko, świat wokół nas – również ten najbliższy pełen jest piękna. Wybór padł na dość dawno nie odwiedzane historyczne wzgórze Trzy Lipki, tu pozwólcie posłużę się informacjami zaczerpniętymi z Wikipedii…

historyczne wzgórze Trzy Lipki, oraz znajdujący się na nim pamiątkowy krzyż „Krzyż Trzeciego Tysiąclecia”

W 1645 r. na wzgórzu rozegrała się potyczka między wojskami szwedzkimi a polskimi. W jej wyniku zniszczeniu uległ las lipowy, którego pozostałością stały się cztery, a po uderzeniu pioruna – trzy lipy, od których wzgórze wzięło nazwę. Wycięto je w 1939 r., aby nie służyły jako punkt orientacyjny. W tym samym miejscu posadzono lipy w 1945 r., jednak zostały zniszczone przez przez nieokreślonych sprawców.

W 1939 r. na wzgórzu zbudowano kilka schronów bojowych, wchodzących w skład sieci fortyfikacji o długości 10 km. Na linii tych fortyfikacji rozlokowano Batalion ON „Bielsko”, wchodzący w skład Armii Kraków, nigdy jednak nie doszło do walk na tym terenie. Na szczycie Trzech Lipek znajduje się stalowy, 40-metrowy, ważący 17 ton „Krzyż Trzeciego Tysiąclecia” powstały w 2001 r. w miejscu drewnianego krzyża stojącego w latach 1935–1939.

(źródło: www.pl.wikipedia.org/wiki/Trzy_Lipki)

Bardzo lubię powracać w to miejsce, zresztą jak spora część mieszkańców miasta Bielska-Białej. Ze wzgórza roztacza się piękna panorama na całe miasto, oraz okalającego go pasma Beskidu Małego i Śląskiego. Pomiędzy nimi zaś, w tak zwanej Bramie Wilkowickiej, można dostrzec kotlinę Żywiecką i odleglejsze szczyty Beskidu Żywieckiego, a nawet Tatry.

Panoramy te szczególnie pięknie się prezentują wieczorem, gdy słońce złotem zalewa świat, kładąc długie cienie na szczytach Szyndzelni, Klimczoka i Magury, a świetlistą pasów poświatą zalewa lico Beskidu Małego. Na szczycie, fotografując zachód słońca, oraz sam pamiątkowy krzyż spędziłem kilka godzin. Dopiero nocą, gdy na niebie na dobre rozgościły się gwiazdy zacząłem odwrót do domu, jak zawsze szczęśliwy że znów udało się wyrwać chorobie choć to popołudnie, pełen piękna którego byłem świadkiem.

dopiero nocą, gdy na niebie na dobre rozgościły się gwiazdy zacząłem odwrót do domu, jak zawsze szczęśliwy że znów udało się wyrwać chorobie choć to popołudnie, pełen piękna którego byłem świadkiem.

Gdy tylko sił nastarcza…

Nastały dni mroczne, pełne bólu i walki z nacierającą chorobą. Jednak po jedenastu takowych organizm jeszcze raz zdołał zatrzymać jej pochód. Takie chwile to właśnie te rzadkie perełki pojawiające się rzadko ale jednak nawet w trakcie zasadniczego okresu zaostrzenia choroby. Nie mogłem oczywiście przegapić tej niespodziewanej okazji. Rankiem dwudziestego drugiego września szybko wrzuciłem podstawowy zestaw rzeczy do plecaka, tym razem przede wszystkim fotograficznego, jeszcze jakieś śniadanie i pognałem na dworzec kolejowy.

W trakcie cyklicznych zaostrzeń boreliozy, szczególnie w pierwszym i ostatnim cyklu, tudzież pomiędzy wejściem i wyjściem z najbardziej agresywnego etapu, zdarza się że pojawiają się lepsze, a nawet całkiem dobre pojedyncze dni. Takie chwile to rzadkie perełki, nie mogłem więc przegapić tej niespodziewanej okazji. Rankiem 22.09.2020 spakowałem szybko plecak i ruszyłem na malowniczy Grojec obok Żywca. Tu po lewej w drodze do tego ostatniego, dalej most kolejowy linii prowadzącej do Żywca Sporysz, oraz widok na rzekę Koszarawę z rejonu letniego amfiteatru…

Mam taką swoją listę miejsce do których szczególnie lubię powracać właśnie gdy już natura szykuje się do jesieni, jak i podczas niej samej. Jednym z nich jest szlak z Żywca na Grojec. Niezbyt długi, choć potrafi momentami porządnie zmęczyć, wynagradzający nas jednak po stokroć za poniesiony trud. Jego walory widokowe trudno bowiem przecenić. Marszruta wiedzie w dużej części otwartymi polanami i rozległymi łąkami oferując widok na trzy górskie pasma, Beskid Śląski, Mały, oraz Żywiecki, a nawet w sprzyjających okolicznościach na Tatry. Trzeba tu też jednak uczciwe dodać sam szczyt Grojca na tym tle może rozczarować… całkowicie porośnięty, bez walorów widokowych, choć można było o nie tutaj zadbać, a co gorsza tuż poniżej kulminacji natrafiamy na betonowy budynek stacji przekaźnikowej i stojący obok metalowy maszt. Jednak prócz tego mankamentu szlak ten potrafi ująć za serce…

Na górze rejon Małego Grojca – widok w kierunku letniego amfiteatru w Żywcu, na dole po lewej widok z tego samego punktu w kierunku zabytkowej wieży kościelnej w Żywcu, oraz widocznego za nią w tle masywu góry Żar, dalej ścieżka prowadząca w kierunku Średniego Grojca.

Złota kula słońca chyliła się ku zachodowi gdy rozpoczynałem powrót ze Średniego Grojca. Korzystając ze względnie mało tu słyszalnych odgłosów miasta usiadłem wśród wysokich okraszonych pomarańczem traw, wyjmując stopery z uszu. Gdzieś w oddali szumiały silniki aut, lecz tu na tej pięknej szczytowej łące trwał koncert koników polnych. Spoconą twarz delikatnie chłodziły powiewy ciepłego wiatru, zapraszając do tańca biały puch z rozczochranych główek przekwitniętych ostów. Teraz pora na króla Beskidu Śląskiego na Skrzyczne – to tam słońce idzie spać, chowając się za brzegiem jego masywu wydało przed nocy nastaniem ostatnie barwne tchnienie. Czas i mi było powrócić w doliny, jak zawsze na tym już etapie ze szczególnie ciężkim sercem, myśli pokrzepione tym pięknem mąciła bowiem ta jedna że powracam na pole bitwy i nie wiadomo kiedy znów będzie mi dane podziwiać przyrody w górach majestat…

bo piękno jest wokół nas w małym kamieniu, każdym liściu, polnym kwiatku, czy kształcie drzewa, w zielonych przestrzeniach, górskich polanach i halach, oraz lasach – warto trwać i walczyć by móc go podziwiać. Zdjęcia od góry, od lewej: widok wstecz z polany szczytowej pod Średnim Grojcem / odpoczynek na siodle pomiędzy średnim, a właściwym Grojcem / krzyż na Średnim Grojcu przechodzący prace renowacyjne w 2020 roku / ścieżka w kierunku właściwego szczytu Grojca.

Kolejna doba obwieściła na dobre rozpoczęcie zmagań z nacierającą chorobą. Nic to, skoro tak być musi, miałem bowiem za sobą jeden z najpiękniejszych okresów i najpełniej wykorzystanych od wielu lat. Nie idzie tu bynajmniej o jego długość, ale przede wszystkim o to co wypełniło dni wolności, o kolejne przesunięcie granic tego co możliwe, oraz sięgnięcie powtarzających się w snach marzeń, teraz trzeba było po prostu wytrwać…

Złota kula słońca chyliła się ku zachodowi gdy rozpoczynałem powrót ze Średniego Grojca. Korzystając ze względnie mało tu słyszalnych odgłosów miasta usiadłem wśród wysokich okraszonych pomarańczem traw, wyjmując stopery z uszu. Gdzieś w oddali szumiały silniki aut, lecz tu na tej pięknej szczytowej łące trwał koncert koników polnych. Spoconą twarz delikatnie chłodziły powiewy ciepłego wiatru, zapraszając do tańca biały puch z rozczochranych główek przekwitniętych ostów…
Na górze słońce zachodzące za Skrzycznem, po prawej zabytkowy kościół w Pietrzykowicach, na dole po lewej widok z polany pod Średnim Grojcem, oraz po prawej widok z Małego Grojca na rzekę Sołę, miasto Żywiec, oraz odleglejsze szczyty Beskidu Żywieckiego

.


autor: Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 1 / 2020-2021 aktualizacja: 15.04.2021 / strona 13/18

prawa autorskie / materiały graficzne:

Wszystkie wykorzystane w opracowaniu fotografie są autorstwa Sebastiana Nikla i mogą być wykorzystywane wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common 3.0 – www.creativecommons.org / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common 3.0 license – www.creativecommons.org

prawa autorskie / materiały tekstowe:

Zabrania się wykorzystywania całości, jak i fragmentów tekstu opracowania bez zgody autora, którego są własnością. / It is forbidden to use the whole or fragments of the text without the consent of the author they own.