u mnie 1/2020

u mnie – wpis 1 / 2020 publikacja 27.01.2020 / strona 2/17

systematyka wpisu:

.

30.03.2019 – u progu wiosny…

Przedwiośnie przywitało mnie kolejnymi atakami, na tyle intensywnymi że nie udało mi się dotrzeć na planowaną drugą część zabiegu operacyjnego na chirurgii stomatologicznej… znów dzień za noc służył, znów zapachy, dźwięki, dynamiczne bodźce dźwiękowe sprawiały ból, wywołując w głowie sztorm. Znów więc przyszło zaszyć się w mojej twierdzy duszy czekając na lepsze dni. Zabieg przełożono na miesiąc lipiec. Przez okno obserwowałem jak świat natury budzi się z zimowego snu, niemrawo, ostrożnie, ale stale. Z utęsknieniem czekałem aż ucichną werble w głowie a ja wyruszę w teren…

Krwiaki, pękające naczynia, samoistnie pojawiające się siniaki, obrzęki naczyniowe szczególnie łydek, są bardzo częstymi sygnałami wyprzedzającymi zbliżający się atak choroby… podczas prób diagnozowania tego objawu w 2013 i 2014 roku ustalono że jest to zanikowe zapalenie skóry – późny objaw skórny boreliozy

Wreszcie, po maratonie bezsennych nocy, nie śpiąc ani minuty, jest! Cisza… lepsza koordynacja ruchowa, nieco mniejszy ból. Pomimo ogromnego zmęczenia ruszam więc na szlak – byle nie zmarnować żadnej okazji, wrzuciłem sprzęt do plecaka i dawaj na szlak. Nie bacząc na koszty fizyczne, ruszyłem na dłuższą trasę w Beskidzie Małym wiodącą z Łodygowic, na Diabli Kamień i dalej na Czupel, Magurkę Wilkowicką, Przełęcz Przegibek i metę w Straconce.

Wreszcie, po maratonie bezsennych nocy, nie śpiąc ani minuty, jest! Cisza… nie bacząc na zmęczenie, na minione bitwy ruszam 30.03.2019 na szlak. Tym razem w Beskid Mały, aby odwiedzić urokliwe szlak z Łodygowic mijając Diabli Kamień (formację skalną) na Czupel najwyższy szczyt Beskidu Małego i dalej Magurkę Wilkowicką…

Wędrując napawałem się poczuciem nieskrepowanej wolności – wolności wyboru, oraz decydowania o swoim czasie. Często zapominamy o tym jak wielkim jest to darem i szczęściem. Zapominamy o odnajdywaniu piękna i wartości w rzeczach prostych, lub zdawać by się mogło oczywistych. Słońce opierało na mojej twarzy, topiąc śnieg w wyższych partiach gór, którego wciąż leżało w nich pod dostatkiem. Wokół na wierzbowych gałązkach złociły się przekwitająca kotki, a na nich co rusz przysiadały barwne motyle, pierwsze tak dobitne dowody nadchodzącej wiosny. Obraz mocno kontrastowy z wciąż jałową ziemią, oraz bezlistnymi drzewami – ale jednak już zapowiadającymi nadchodzącą zieloną eksplozję młodego życia.

Beskid Mały 30.03.2019 – zdjęcia od góry od lewej: Diabli Kamień, piękna formacja skalna / Schronisko PTTK na Magurce Wilkowickiej / zejście z Magurki Wilkowickiej na Przełęcz Przegibek, widok w kierunku Doliny Międzybrodzkiej / jedna z moich ulubionych miejscówek do podziwiania zachodów słońca – zbocza Sokołówki – szlak z Magurki na Przełęcz Przegibek

Miarą tego jak wielkie zachodzą w moim organizmie zmiany gdy tylko atak choroby dogasa niech będzie fakt że już następnego dnia, po powyższym wypadzie znów udało się wyrwać poza dom – zbyt często pełniącego rolę aresztu… tym razem wraz z Żoną i naszym mały Yorkiem Bubą, na nieforsowny, za to jakże ciekawy, spacer na szczyt Matyski, nazywanego inaczej Golgotą Beskidów.

Miarą tego jak ważne i pozytywne zachodzą w moim organizmie zmiany gdy tylko atak choroby dogasa, niech będzie fakt że już następnego dnia, po wypadzie w góry znów udało się wyrwać w teren, tym wyruszając wraz z Żoną i naszym Yorkiem Bubą na malowniczy szczyt Matyski – popularnie nazywanej Golgotą Beskidów, gdzie znajduje się niezwykła droga krzyżowa.

Przyznam że odkąd powstała tam nowa droga krzyżowa, z której jak i walorów widokowych słynie obecnie Matyska, nie miałem okazji tam być. Miejsce to ma swoją niepowtarzalną atmosferę, rzeźby zaprojektowane przez profesora Czesława Dźwigaja wzbudzają czasem bardzo skrajne odczucia i kontrowersyjne poglądy. Dla jedynych są przerażające, dla innych pełnym artyzmu, intrygującą interpretacją męki Chrystusa. Sam zaliczam się to tej drugiej grupy, zrobiły one na mnie i Małżonce duże wrażenie. Nie doszukiwałem się tu żadnego podwójnego dna, nie oceniałem ich przez pryzmat dopatrywania się dodatkowych znaczeń wykorzystanej symboliki, ale przede wszystkim skupiałem się na ich emocjonalnym odbiorze.

Szczyr Matyski, nasz już nie młody, schorowany ale jak ja kochający ruch Buba dzielnie zdobywał kolejne metry podejścia – po prawej widok ze szczytu na XII stację drogi krzyżowej…

Matyska z całą pewnością warto jednak również odwiedzić z powodu jej wybitnych walorów widokowych. Oferuje ona wspaniałą, nieograniczoną panoramę na jezioro i kotlinę Żywiecką, szczyty Beskidu Małego, Śląskiego, oraz Żywieckiego. Leży też w pobliżu niebieskiego szlaku prowadzącego z Radziechowego Wieprza na Halę Radziechowską. Może być więc dobrym punktem startowym lub metą, górskiego wypadu, sam mam nadzieję że będzie mi tam dane jeszcze powrócić być może właśnie ruszając na szlak…

Droga krzyżowa na Golgocie Beskidów projektu Czesława Dźwigaja wzbudza czasem bardzo skrajne odczucia i kontrowersyjne poglądy. Dla jedynych są przerażające, dla innych pełnym artyzmu, intrygującą interpretacją męki Chrystusa, sam z całą pewnością zaliczam się do tych ostatnich, przestawienia drogi krzyżowej są dla mnie personifikacją męki, duchowej walki Chrystusa, pełne ekspresji i symboliki. Po jakże pięknym i udanym wspólnym wypadzie na Matyskę dzień zakończyliśmy obiadem w jednej z miejscowych restauracji gdzie zaserwowano nam niezwykle smaczne i obfite posiłki. Nawet tak zwykle zadawałoby się rzeczy jak wspólny posiłek w restauracji są dla mnie – dla nas niczym święto, wszystkie te rzeczy, odebrała mi choroba zamykając w czterech ścianach domowego aresztu.

04.04.2019 – wrócić tam gdzie serce ma swój dom…

Jak zawsze i jak długo gdy tylko milczą werble, a ja odzyskuję prawo do samostanowienia, ograniczonego jednak piętnem możliwości nagłego ataku choroby, nie zważając na ból, czy inne niedogodności powróciłem na szlak – na piękny długi szlak w Beskidzie Małym wiodący z Czernichowa przez Kościelec, Przełęcz Isepnicką, Kiczerę na Żar. Podążając szlakiem cieszyłem się pięknem odradzającej się z zimowego snu natury, coraz liczniejszymi demonstracjami życia. To wspaniała alegoria uporu, siły i witalności życia, którą można również odnieść do cudu regeneracji organizmu, do potęgi wiary i woli, która jeśli wsparta odpowiednią determinacją, umożliwia nam przekraczanie granic których zdawałoby się przekroczyć nie sposób, nawet gdy nasz organizm nie jest już w pełni sprawny, nawet gdy są to chwile wyrwane chorobie – to jednak są i stają się filarem wiary w sens takiego trudu, a zwycięstwo nad słabościami ofiarowuje nam siły do dalszej walki… Odrodzone z nicości, z bieli śniegu i błota przedwiośnia, piękno młodego życia – bo warto o to życie walczyć, gdyż samo w sobie jest ono niezwykłą przygodą.

Walczę póki się da, czerpię ile tylko się da, zanim to znów choroba będzie dyktować warunki – tak też by nie uronić ani jednej z godzin czasu reemisji już 04.04.2019 ponownie wróciłem na szlak, realizując piękne i długie przejście w Beskidzie Małym, z Czernichowa przez Kościelec, Przełęcz Isepnicką, Kiczerę na Żar. Tu od góry, w drodze do Czernichowa, zapora wodna na rzece Sole w Tresnej, start na szlak w kierunku Kościelca, po prawej polana pod Kościelcem.

Dotarłszy na szczyt góry Żar natura przygotowała dla mnie iście królewski spektakl, żegnając kończący się dzień głębokimi pąsami, pomarańczami i purpurą. Wznoszące się nad doliną Międzybrodzką szczyty Beskidu Małego po prawej tonęły już w błękitach, gdy te po drugiej stronie wijącej się w dole rzeki Soły, spajającej w jeden organizm tafle zbiorników wodnych Międzybrodzkiego i dalej Żywieckiego, zapłonęły ogniem purpurowo – pomarańczowego nieba. Dalej na horyzoncie, w kotlinie Żywieckiej ponad taflą jeziora skryte częściowo w mgle zapalały się światła w okolicznych wsiach i miasteczkach, całości zaś dopełniał widok na błękitne wyspy Beskidu Żywieckiego wciąż okraszonego bielą śniegu. Syty tego piękna, przepełniony radością, powróciłem w doliny – jak zawsze mając nadzieję że już wkrótce uda mi się ponownie wyrwać na szlak… bo przecież tam moje serce ma swój dom.


Beskid Mały 04.04.2019, zdjęcia na górze – polana za Kościelcem / Ruiny dawnego kamiennego szałasu kamiennego na stokach Wielkiej Cisowej Grapy / polana przed szczytem Kiczery, od strony Przełęczy Isepnickiej

Dni wolności jak zawsze nazbyt szybko mijały, wraz ze spadkiem moich możliwości, wraz z narastającymi objawami muszę weryfikować swoje marzenia i plany do górnej granicy możliwości… tak też już pod koniec kolejnej reemisji powróciłem z moim wiernym druhem Yorkshire terierem Bubą na krótki szlak w pobliskim mi Beskidzie Śląskim – jeden z tych które są moim bastionem oporu wobec choroby – na Stefankę. Szalki takie są doskonałym remedium pozwalającym nadal, przy odrobinie determinacji, cieszyć się pięknem gór gdy choroba już mocno daje się we znaki… rolę poślednią zajmował tu przez wiele lat Klimczok, który długo pozostawał jedynym możliwym do zdobycia przeze mnie szczytem, w czasie gdy dzieliła mnie bardzo cienka granica pomiędzy głębokim kalectwem, a odzyskaniem choć części dawnych możliwości – odzyskanych, pozwólcie znów to powtórzę, dzięki wszystkim tym którzy od lat przy mnie stoją, wierzą i wspierają.

Beskid Mały 04.04.2019, na górze widok z Kiczery na zbiornik hydro elektrowni na górze Żar / na dole po lewej widok sprzed budynku górnej stacji kolejki terenowej w kierunku Czernichowa, dalej jeziora Żywieckiego i Beskidu Żywieckiego, po prawej widok z tarasu pubu na górze Żar w kierunku Czupla i Magurki Wilkowickiej.

Stefanka, tudzież Kozia Górka – góra coraz mocniej ucywilizowana, a jednak szczyt gdzie w tygodniu, wieczorami wciąż można cieszyć się ciszą, któremu nie brak również urody i pięknych miejsc. Byłem bardzo rad że pomimo iż z wyraźnym trudem mógł mi tego dnia towarzyszyć mój przyjaciel Buba. Z trudem pod względem możliwości fizycznych, gdyż o ironio! I on niezwykle schorowany, niczym lustrzane odbicie mnie samego, lecz tak jak i ja pełnego woli i radości… tylko serce krwawi gdy widzę jak wiele utracił z dawnych sił, a równocześnie rośnie widząc jak wiele jest determinacji w tak małym ciele. Również i ten temat był już i wielokrotnie poruszany, toteż tu tylko napiszę że jest on po trzech operacjach łapek, ma chore serce, tarczycę, oraz urodził się z źle wykształconymi panewkami stawów biodrowych, a jednak pomimo wszystkich tych obciążeń zwędrował ze mną większość Beskidu Śląskiego, sporą część Małego, a nawet Żywieckiego, nie wspominając o niezliczonych wspólnych włóczęgach po okolicznych zielonych terenach, polach i łąkach…

Beskid Śląski 08.04.2019 – Stefanka, tudzież Kozia Górka – góra coraz mocniej ucywilizowana, a jednak szczyt gdzie w tygodniu, wieczorami wciąż można cieszyć się ciszą, któremu nie brak również urody i pięknych miejsc w czasie gdy okres reemisji dogasa, gdy powoli prym zaczyna wieść choroba takie jednak miejsca wiąż pozostając w moim zasięgu stają się enklawą wolności i radości, szczególnie gdy towarzyszy mi w tych wypadach mój druh Buba

Dziś tak trudno mu pokonywać kolejne kilometry, a jednak szliśmy znów oboje szlakiem na szczyt Stefanki by tam cieszyć się pięknem zachodu słońca nad pasmem Szyndzielni, Klimczoka i Magury – razem, pomimo kajdan narzucanych przez chorobę i utrudzone ciało. Siły, piękno którego doświadczyłem były mi tarczą na nadchodzącą noc – znów to ja byłem w defensywie chroniąc się wśród wspomnień i wiary przed wściekłymi atakami choroby…

Beskid Śląski 08.04.2019 – zdjęcia od góry od lewej: droga dojazdowa do schroniska na Koziej Górce, po prawej autor z małym kompanem przed rzeczowych schroniskiem, na dole po lewej i prawej szczyt Koziej Górki, ruiny dawnego punktu startowego toru saneczkowego, po prawej widok ze szczytu w kierunku Bielska-Białej i Beskidu Małego.

.


autor: Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 1 / 2019-2020 aktualizacja: 25.01.2020 / strona 2/17

prawa autorskie / materiały graficzne:

Wszystkie wykorzystane w opracowaniu fotografie są autorstwa Sebastiana Nikla i mogą być wykorzystywane wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common 3.0 – www.creativecommons.org / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common 3.0 license – www.creativecommons.org

prawa autorskie / materiały tekstowe:

Zabrania się wykorzystywania całości, jak i fragmentów tekstu opracowania bez zgody autora, którego są własnością. / It is forbidden to use the whole or fragments of the text without the consent of the author they own.