u mnie 1/2020

u mnie – wpis 1 / 2020 publikacja 27.01.2020 / strona 12/17

systematyka wpisu:

.

Kolejne dni reemisji wypełniły sprawy medyczne, w tym kolejna, już nasta wycieczka do stomatologa w Krakowie… nie rozpisywałem się o każdej z nich, starając się skupiać na tych ważniejszych momentach leczenia, lub jego paradoksów. Znów więc podróż, która nawet w takim celu bardzo cieszy, jest bowiem wykładnią rosnących możliwości. Podczas tej wizyty wreszcie przystąpiono też do trudniejszych zadań, bardziej skomplikowanego leczenia, których wcześniej wciąż jakoś unikano.

Tu też pojawiły się bardzo realne szacunki dalszych kosztów… w gwoli wyjaśnienia dodam, że prócz oczywistych względów dla których poszukiwałem placówki z chirurgią, wykonującą rozległe zabiegi resekcji w znieczuleniu ogólny, z dobrze przygotowanym zapleczem ratunkowym, innym priorytetem było to aby dana placówka posiadała podpisaną umowę na refundację lepszych materiałów dla osób z orzeczonym znacznym stopniem przez Państwową Komisję ds Niepełnosprawnych. Taką właśnie umowę miała ta placówka, co pozwoliło częściowo zminimalizować koszty leczenia.

Niestety polityka państwa w tym zakresie jest taka, że refundacji podlega leczenie i materiały użyte wyłącznie w ratowaniu przednich zębów, ale już nie tylnych. Można więc powiedzieć że działa się według zasady z przodu formuła z tyłu rujna. Pominę tu już głupotę takiego podejścia, o której zapewne sporo mógłby powiedzieć każdy stomatolog, szkopuł w tym że leczenie, szczególnie gdy mowa o kanałowym, tylnych zębów może przyprawić o ból głowy i to znacznie silniejszy niż samo borowanie.

…powracając z Grojca wieczorną porą – tu po lewej widok w kierunku Świnnej i szczytów Beskidu Żywieckiego, po prawej szmaragdowy dywan na krawędzi polany gdzie szlak zakręcając w prawo sprowadza do amfiteatru w Żywcu

Koszt leczenie kanałowego liczony jest od każdego opracowanego i leczonego kanału, tam akurat 250 zł, tylne zęby, tudzież szóstki najczęściej mają ich cztery do nawet sześciu. To daje kwotę od 1000 do 1500 zł za samo leczenie, nie mówimy tu jeszcze wciąż o odbudowie i koronie która kosztuje drugie tyle… zaowocowało to potencjalną kwotą dla tylko dwóch zębów od 2000 do 3000 zł za leczenie, plus około 2400 za ich odbudowę. To co w tej całej sytuacji jest więcej niż irytujące to fakt że kosztów tych można było uniknąć i to w zdecydowanej większości. Gdyby leczenie podjęto od razu po tym gdy doszło do zniszczenia zębów w pokłosiu walki z chorobami, o czym było już wcześniej, nie byłoby w ogóle potrzebne leczenie kanałowe. Zamiast tego minęło kilka długich lat nim wreszcie trafiłem pod skrzydła kliniki w Krakowie która się sprawą zajęła… kilka lat dewastacji zębów, w tym części ich utraty – strat których można było z powodzeniem uniknąć.

Beskid Żywiecki 10.09.2019 – po lewej Średni Grojec, po prawej widok na tonącą w błękitach kotlinę Żywiecką, zabudowania miasta Żywiec i sławetnych browarów, w tle po prawej szczyty Beskidu Śląskiego po lewej i w tle Żywieckiego.

Pamiętajmy również że to wciąż koszty leczenia tylnych zębów, wszak wciąż jeszcze nie wyszedłem poza stomatologię, tudzież nie awansowałem na kolejnego piętro kliniki – do działu protetyki. Tam również pomimo że teoretycznie proteza w wariancie podstawowym jest darmowa, nie dotyczy to mostów i uzupełnień, w tym odbudowy zęba… lata niezwykle kosztownej walki z chorobami, w tym przede wszystkim boreliozą, możliwa dzięki wam którzy mnie wspieracie, wciąż utrzymuje mnie na krawędzi płynności finansowej bez żadnych rezerw, te skutecznie zżera tak zwana darmowa opieka zdrowotna, diagnostyka i zakup leków. Stanęło przede mną więc kolejne nowe, trudne i kosztowne wyzwanie, jak pogodzić to co możliwe z tym co konieczne, gdzie koniecznym jest utrzymanie ciągłości terapii utrzymującej w ryzach boreliozę, stałych wizyty i badań, do czego doszły nowe koszty związane z likwidacją pobocznych szkód stomatologicznych…

…gdy dotarłem do centrum miasta Żywca po jakże pięknym dniu zapadł już zmierzch, pomimo zmęczenia i ogólnie narastających sygnałów nadchodzącego załamania wracałam do domu jak zawsze wypełniony radością że byłem i że dałem rady, pełen pięknych wspomnieć i pozytywnej energii. Po lewej i w środku most w centrum Żywca na rzece Sole, po prawej powrót pociągiem do domu.

Wrócić raz jeszcze – tam gdzie nie byłem od lat…

Jak zawsze gdy werble wciąż tylko straszą, lecz nie grają do ataku choroby, staram się jak najpełniej spożytkować dobre dni, sprzyjały temu również wcześniejsze sukcesy, tudzież udane powroty na trasy odleglejsze i dłuższe. Tak więc znów już w dniu następnym po „wycieczce” do Krakowa, spakowawszy plecak, wczesnym rankiem, trzynastego września w piątek, popędziłem na stację PKP wsiadając do pociągu w kierunku Rajczy. Tym razem zamierzałem odwiedzić drugą stronę kotliny, tudzież Beskid Żywiecki. Zakładana marszruta prowadziła ze stacji PKP w Rajczy do Rajczy Nickuliny, dalej przez Zapolankę, na Halę Redykalną, po czym do Schroniska PTTK na Hali Boraczej. Stamtąd zaś przez Boraczy Las, wzdłuż Milowskiego Potoku do Milówki.

Jak zawsze gdy werble wciąż tylko straszą, lecz nie grają do ataku choroby, staram się jak najpełniej spożytkować dobre dni, już w następny po „wycieczce” do Krakowa dzień 13.09.2019, spakowawszy plecak, wczesnym rankiem popędziłem na stację PKP wsiadając do pociągu w kierunku Rajczy.

Była to trzecia tak odległa trasa a równocześnie dość długa, szczególnie ważne że realizowana już w trakcie wyraźnie krótszych wrześniowych dni, a równocześnie szesnasty wypad w minionym roku… przesądni zapewne by się zawahali, wszak trzynasty piątek 🙂 w sumie sam też bywam przesądny, w tym jednak przypadku miałem jak najlepsze przeczucia, nie zawsze, ale najczęściej trzynastka u mnie bywa szczęśliwa. Dość powiedzieć że to trzynastego o godzinie trzynastej, w pokoju numer trzynaście – a na żadną z tych rzeczy wypływu nie miałem – odbyła się ostatnia komisja rentowa ZUS, również dzięki Bogu zakończona dla mnie szczęśliwie. Ruszałem więc ku kolejnej przygodzie, ku tak drogim mi górą pełen wiary że będzie to kolejny udany wypad… podróż minęła jak zawsze miło i ciekawie, gdyż dla kogoś takiego jak ja który bywa często uwięziony w domowym areszcie, a przez lata przywiązany był do najbliższego otoczenia domu, każdy taki wyjazd to odkrywanie świata na nowo.

Z radością dreptałem po chodniku w kierunku zielonych wzgórz, zmierzając przez Rajczę, a potem Rajczę Nickulinę, wspominając dawne lata gdy miałem tu wielu Przyjaciół. Pomimo że była już połowa września słonko wciąż mocno przygrzewało, budząc do życia lasy i łąki. Ten zapach, jeszcze nie w pełni jesienny, ale już nie tylko letni, gdy na polach schną snopki siana, gdy trawy zdobią się w złoto, a w zagajnikach skrywają się grzyby jest czym głęboko wpisanym w moje jestestwo, towarzysząc mi we wspomnieniach z najmłodszych lat.

Ruszając ze stacji w Rajczy, z radością dreptałem po chodniku w kierunku zielonych wzgórz, zmierzając przez Rajczę, a potem Rajczę Nickulinę, wspominając dawne lata gdy miałem tu wielu Przyjaciół. Tu od góry po lewej widok z mostu drogowego w Rajczy na rzekę Sołę, po prawej szlak w kierunku centrum Rajczy, po lewej na dole droga do Rajczy Nickuliny, po prawej granice Obszaru Natura 2000 Beskidu Żywieckiego w Rajczy Nickulinie.

Na butach zbierały się srebrzyste kropelki rosy, nad mijaną polaną unosiła się zwiewna mgiełka, jak zawsze oczarowany i szczęśliwy podążałem w górę, tym razem już nie tak spieszenie jak na ostatniej znacznie dłuższej trasie, częściej przystając, pozwalając zawładnąć moim zmysłom otaczającemu pięknu. Pomimo że co jakiś czas pojawiały się już piski i szumy uszne, że czasem zakręciło się w głowie, a podróż musiałem odbyć już w stoperach usznych wciąż pozostawałem w dobrej formie, wciąż ciało było silne. Nieco po dwóch i pół godzinie, po minięciu Chatki na Zagroniu, dotarłem do węzła szlaków skąd roztaczała się piękna panorama na Beskid Śląski, Kotlinę Żywiecką, oraz Beskid Żywiecki, tam przechodząc na główny grzbiet Zapolanki ruszyłem w stronę Redykalnej.

…wolny i pełen radości, znów czując jak mały bajtel odkrywający nieznany ogromny świat łapczywie pochłaniałem kolejne kilometry, doświadczając piękna natury, tu od lewej na górze: wędrując przez Rajczę Nickulinę żółtym szlakiem / Kaplica Rzymskokatolicka pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w Rajczy Nickulinie / szlak z Rajczy Nickuliny w kierunku Chaty na Zagroniu

Podejście wpierw pod Zapolankę, a następnie pod bezimienny szczyt poprzedzający Halę Redykalną potrafi porządnie dać się we znaki, dość powiedzieć że do pokonania jest około trzystu metrów deniwelacji pionowej. Ortezy ciężko pracowały pomagając mi pokonywać kolejne metry, zwyczajowo dla mnie pot zalewał oczy, notabene to właśnie również dlatego tak bardzo gustuję w bandamkach, płuca z świstem walczyły o każdy oddech, serce wściekle miotało się w piersi… a z twarzy nie schodził mi uśmiech. Bo to właśnie kwintesencja sensu, czucia, bycia i wolności. To pozytywne zmęczenie, pokonywanie tego zdawało się nie do pokonania.

…węzeł szlaków skąd roztaczała się piękna panorama na Beskid Śląski, Kotlinę Żywiecką, oraz Beskid Żywiecki, tam przechodząc na główny grzbiet Zapolanki ruszyłem w stronę Redykalnej.

Widok z podejścia za osiedlem Zapolanka wynagradza cały trud… otaczać nas będą widoki na szczyty Beskidu Żywieckiego w tym Wielką Racze, Bendoszkę, czy Rycerzową, bardziej w prawo Beskidu Śląskiego, a po lewej przy dobrej widoczności poszarpane zęby Małej Fatry. Po przejściu kolejnych kilkuset metrów, dotrzemy do krawędzi lasu, gdzie znajduje się najwyżej położony w masywie punkt widokowy. Wchodząc w rzadki las szlak ponownie staje dęba, zakosami przeprowadzając na drugą stronę masywu, skąd mogłem dostrzec pierwszy z celów wypadu – Redyklany Wierch, a ściślej znajdującą się na jego zboczu Halę Redykalną.

Podejście wpierw pod Zapolankę, a następnie pod bezimienny szczyt poprzedzający Halę Redykalną potrafi porządnie dać się we znaki, dość powiedzieć że do pokonania jest około trzystu metrów deniwelacji pionowej. Ortezy ciężko pracowały pomagając mi pokonywać kolejne metry, zwyczajowo dla mnie pot zalewał oczy, notabene to właśnie również dlatego tak bardzo gustuję w bandamkach, płuca z świstem walczyły o każdy oddech, serce wściekle miotało się w piersi… a z twarzy nie schodził mi uśmiech. Bo to właśnie kwintesencja sensu, czucia, bycia i wolności. To pozytywne zmęczenie, pokonywanie tego zdawało się nie do pokonania. / tu na górze po lewej i prawej podejście pod Zapolankę, na dole po pokonaniu podejścia pod bezimienny szczyt który przeprowadza nas na drugą stronę pasma, w tle Redykalny Wierch, po prawej ostatnie podejście pod Halę Redykalną

Nie byłem w tym miejscu, podobnie jak na wcześniej opisanych trasach od kilkunastu lat… dotarłszy do krawędzi hali stanąłem oczarowany jej pięknem. Nas kopulastym szczytem okraszonym ciemną zielenią świerków rozpostarły pierzaste ramiona białe obłoki, wędrujące leniwie po ciemnobłękitnym niebie. W zboczu szczytu niczym dywan olbrzymi rozwijała się do mych stóp zieleń traw porastających obszerną halę… ten obraz, tak doskonały, z pewnością nie raz jeszcze będzie powracał do mojego umysłu w chwilach gdy zamknięty w domu będę czekał na takie właśnie dobre – pełne piękna dni. Na krawędzi szczytu hali, pod węzłem szlaków przysiadłem pozwalając prowadzić się zmysłom, pozwalając by doświadczane piękno je wypełniło.

…nie bacząc na koszty zawsze warto walczyć o marzenia, walczyć o przesuwanie granic tego co możliwe – Beskid Żywiecki 13.09.2019r Hala Redykalna

Niespiesznym krokiem, pogwizdując radośnie pod nosem ruszyłem w kierunku Boraczej, o ileż to razy w dawnych latach tam nocowałem podczas wielodniowych wypadów w kierunku Pilska. Cóż sprawiedliwie trzeba przyznać że schronisko to podobnie jak to na Przysłopie pod Baranią Górą nie grzeszy urodą, choć dodać tu trzeba że Gospodarze obiektu zrobili co możliwe aby jego bryła stała się mniej rażąca, bardziej górska. Wrażenie to jednak pryska po skosztowaniu sławnych domowych Jagodzianek. Pomimo upływu lat ich smak tak jak zapachy i wygląd miejsc był czymś co w sposób oczywisty kojarzyło mi się z tym obiektem i również tym razem nie byłem zawiedziony, wręcz przeciwnie, mile zaskoczony wielkością owej jagodzianki i przednim smakiem.

Niespiesznym krokiem, pogwizdując radośnie pod nosem ruszyłem w kierunku Boraczej, tu od góry po lewej widoki na Romankę, schronisko PTTK na Hali Boraczej widziane w przesiece podczas zejścia do niego z Hali Redykalnej, widok na Prusów, dalej na dole widok na schronisko z przełęczy oddalonej około 250 m od budynku, oraz sławetne, domowe, pyszne i… wielkie jagodzianki w schronisku na Hali Boraczej.

.


autor: Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 1 / 2019-2020 aktualizacja: 25.01.2020 / strona 12/17

prawa autorskie / materiały graficzne:

wszystkie wykorzystane w opracowaniu fotografie są autorstwa Sebastiana Nikla i mogą być wykorzystywane wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common 3.0 – www.creativecommons.org / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common 3.0 license – www.creativecommons.org

prawa autorskie / materiały tekstowe:

Zabrania się wykorzystywania całości, jak i fragmentów tekstu opracowania bez zgody autora, którego są własnością. / It is forbidden to use the whole or fragments of the text without the consent of the author they own.