U MNIE 7-2011

U MNIE – wpis numer: 07 / 2011  aktualizacja: 17.07.2011

Wieczorami, po dotarciu do mety danego odcinka trasy, podczas wielodniowych wypraw w góry z moim Tatom, pomimo zmęczenia, zawsze przebieraliśmy się w lekkie ubrania, oraz buty i szliśmy na wieczorny spacer po okolicach, bazy, czy schroniska. Tata zawsze starał się odnajdywać w terenie jakieś dobre widokowo wzniesienie. Siadaliśmy na nim tuż przed zachodem słońca, pośród miękkich wonnych traw, wsłuchując się w wieczorny koncert świerszczy, oraz szum kołysanych lekko wiatrem korony świerków. Wzrokiem żegnaliśmy zachodzące ponad górami słońce, tymi które już przeszliśmy i tymi które wciąż na nas oczekiwały.

Miałem wówczas kilka – kilkanaście lat, świat wydawał mi się taki wielki, nawet te trawy w których siedziałem znacznie mnie przewyższały…wszystko było takie tajemnicze i magiczne. Z zapartym tchem obserwowałem spektakl ferii barw na niebie jako przygotowało dla nas chowające się za granatowymi górami słońce.

I właśnie wówczas, podczas jednego z takich magicznych wieczornych spacerów, podczas obserwowania zachodu słońca, Tata objął mnie ramieniem, a drugim wskazał na falistą linię niknących w granacie zbliżającej się nocy szczytów gór, spojrzał mi w oczy mówiąc:

„Widzisz Synu, spójrz te wszystkie góry już przeszedłeś, człowiek jest naprawdę silny, silniejszy niż jakakolwiek maszyna, bowiem żadna z nich nie zdołałaby pokonać tylu trudnych kilometrów górskimi ścieżkami, żadna z nich też nie zwróciłaby uwagi na piękno którego teraz doświadczasz. Dlatego gdy w życiu znajdziesz się w sytuacji gdy będzie Ci się wydawało że już nie możesz, że już nie dasz rady, przypomnij sobie tą chwilę, te góry które przeszedłeś i to w każdych warunkach, o chwilach gdy też sądziłeś że nie zrobisz już ani jednego kroku na przód, że nie dasz rady, a potem jednak szedłeś i zwyciężałeś.”

Te słowa i związane z nimi obrazy trwale zaspały się w moim sercu i umyśle, te słowa wiele lat później niejednokrotnie mi pomagały, szczególnie teraz gdy staje wobec tak trudnych wyzwań. Cóż za ironia losu…czasem można by odnieść wrażenie że wszystko w naszym życiu zostało już zapisane, wszystko już się wydarzyło, a to co się dzieje ma zawsze sens i implikacje w odległej przyszłości której dziś nawet nie dostrzegamy. Wszystko bowiem tak się układało jakby miało samo życie przygotować mnie na to z czym mierzę się obecnie…

A obecnie trwają dalsze zmagania z chorobą, choć szczerze chciałbym miesiące letnie spędzić z dala od lekarzy, z którymi spotkania są nazbyt ostatnio częste, nieco zebrać siły, oraz nabrać dystansu przed podjęciem kolejnej rundy walki z wciąż pozostającą w natarciu Boreliozą, bólem i innymi destrukcyjnymi czynnikami. Zaznaczam „chciałby”, jako że wiadomo że nie zawsze jest tak w życiu jak to my byśmy sobie tego życzyli i gdy choroba postanowi inaczej moje „chciałbym” może szybko się rozsypać w proch. Zakładając jednak że takoż szczęście mnie nie opuści mam nadzieję że dobry Bóg da mi na tyle sił aby z tą kondycją którą czasem miewam, móc choć na kilka dni odwiedzić tak drogie mi góry… Czy okaże się to możliwe…samo życie wyjaśni tą kwestię.


Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 07 / 2011  aktualizacja: 17.07.2011