U MNIE 5-2013

U MNIE – wpis numer:  5 / 2013  aktualizacja: 16.08.2013

Tym razem nieco inaczej niż zazwyczaj poniższy wpis w dziale „U mnie” poświecę w całości najpowszechniej powtarzanym mitom na temat boreliozy, oraz terapii alternatywnej wobec oferowanej przez placówki NFZ, amerykańskiej terapii ILADS. Temat jak najbardziej myślę na czasie, temat ważny, szczególnie wobec narosłych wokół tej terapii mitów, podobnie jak i samej choroby.

Wreszcie temat który w naturalny sposób związany jest z mną samym, gdyż jak wiecie choruję na boreliozę, przeszedłem już również nieudany eksperyment z konwencjonalną terapią NFZ, a teraz przechodzę z powodzeniem terapię ILADS i właśnie dlatego, z racji na tak silne związki ze moją osobą opracowanie to trafiło do tego, a nie innego działu witryny. Mam nadzieję że podpierając się własnymi doświadczeniami i wynikami laboratoryjnymi uda mi się podzielić z Wami posiadaną przeze mnie w tym zakresie wiedzą… a która oby nigdy nie okazała się Wam przydatna, ale jeśli jednak taka sytuacja miałaby miejsce, pomogła Wam uniknąć wielu niedomówień na temat leczenia i natury samej choroby…

Leczenie ILADS – mity i fakty…

Na wstępie, jako że wcale to nie jest wciąż takie oczywiste, uściślę, oczywiście bez wdawania się we wszystkie niuanse i zawiłości medyczne, czym jest owe leczenie boreliozy, tudzież chorób przenoszonych przez kleszcze, w skrócie noszące nazwę ILADS.

Leczenie to uogólniając jest długotrwałą antybiotykoterapią, gdzie chory leczony jest kilkoma o różnym spektrum działania antybiotykami. Leki dobrane są tak by niszczyły zarówno samą aktywną bakterię choroby, jak i jej formę przetrwalnikową – cystę. Szczególnie ważne jest tu właśnie włączenie tego drugiego typu leków, gdyż uniemożliwiają one bakterii przetrwanie leczenia i infekowanie od nowa organizmu. Na tym jednak samo leczenie się nie kończy, równie ważnym jego aspektem są: rygorystyczna dieta, oraz bogata suplementacja w mikroelementy, witaminy, oraz inne preparaty ochronne. Jest to wyjątkowo istotne, gdyż to właśnie te czynniki przeciwdziałają ubocznym skutkom stosowania dużych ilości i przez dłuższy czas antybiotyków.

Tyle tytułem ogólnej teorii, czas teraz na wyjaśnienia kilku najczęściej powtarzanych kłamstw na temat tego leczenia, zarówno przez samych chorych, postronnych ludzi, jak i również niestety lekarzy działających w oparciu o oficjalne – wyjątkowo niespójne, dyrektywy NFZ…

MIT I:

  • Leczenie ILADS jest niebezpieczne, ryzykowane, oraz wyniszczające organizm…

Fakty:

Jest to najpowszechniej popularyzowana przez konwencjonalnych lekarzy mit na temat tegoż leczenie… każde zmasowane leczenie zawsze jest obciążające dla organizmu, jednak jakoś nikt z lekarzy nie krzyczy jak to nie jest ono złe w przypadku dajmy na to na przykład chemioterapii, wówczas ryzyko i koszt takiej terapii usprawiedliwiany jest dobrem wyższym – ochroną życia pacjenta, no właśnie… dlaczego więc tak ostro się sprzeciwia długotrwałej antybiotykoterapii, skoro jej cel jest dokładnie takie sam? Rożnica bierze się z powszechnego podejścia do chorób przenoszonych przez kleszcze, tudzież boreliozy, które są wciąż traktowane z przymrożeniem oka, czasem wręcz jak nieco cięższy katar, który łatwo i szybko leczy się konwencjonalnymi metodami (4 do 5 tygodni antybiotykoterapii), pomimo iż fakty temu wręcz krzykiem zaprzeczają…

W rzeczywistości leczenie ILADS owszem jest trudne dla pacjenta, tak obciąża znacząco organizm, jednak gdy prowadzone jest poprawnie, z przestrzeganiem wytycznych amerykańskiego zrzeszenia lekarzy ILADS w kwestii leczenie chorób od kleszczowych, a pacjent jest zdyscyplinowany i rzetelnie przestrzega wymogów terapii – ryzyko powikłań jest znacznie zminimalizowane. Możliwymi powikłaniami są najczęściej zapalenie rzęsko-błoniaste jelita. Niech ja sam będę tutaj przykładem, minęło ponad półtorej roku od czasu wdrożenia leczenia ILADS – jednym z ważnych elementów terapii jest co miesięczne szerokie badanie krwi i moczu, kontrolującego stan narządów, jak organizm radzi sobie z takim obciążeniem. Po tak długim i zmasowanym leczeniu wszystkie moje wyniki jasno wykazują że organy tudzież: nerki, trzustka, wątroba, pracują bezproblemowo, a uzyskiwane wyniki są wręcz książkowe – czasem lepsze od tych jakie miewałem przed rozpoczęciem terapii.

Dodam tutaj że i mnie straszono owymi skutkami, ba… byli i tacy co wręcz przepowiadali mi szybką tragedię, z tytułu skrajnego wyniszczenie organizmu, nerek, żołądka, trzustki… no cóż… jak pisałem powyżej wyniki temu przeczą, a organizm ma się świetnie. By nie pozostawać gołosłownym poniżej załączam kopie moim badań krwi i moczu, sami możecie ocenić jak bardzo ten mit jest opinią na wyrost…

Jednak by nie odebrano tego jako gloryfikowanie tej terapii i spłycanie jej obciążeń, dodam jak już nadmieniałem że owszem ryzyko istnieje, takie samo jak w przypadku każdej intensywnej terapii, szczególnie z użyciem antybiotyków i jest typowe dla tej grupy leków, podkreślam jednak że jeśli pacjent rygorystycznie stosuje się do zaleceń lekarza, a ten realnie przestrzega zaleceń ILADS niebezpieczeństwo jest minimalne, bez porównania do ryzyka NIE leczenia choroby… która nie leczona prowadzi do ciężkiego kalectwa.

Kopie przykładowych wyników badań laboratoryjnych krwi i moczu, ewidentnie potwierdzających iż pomimo długotrwałego przyjmowania dużych dawek antybiotyków, ale z zachowaniem właściwej diety i suplementacji, zgodnej z wytycznymi ILADS, stan organów jest dobry, a ich praca wzorowa.

MIT II

  • Dieta i suplementacja nie jest ważna w leczeniu ILADS, to tylko dodatek do terapii…

Fakty:

Nic bardziej mylnego… tak sama suplementacja, oraz dieta niczego nie leczy – ale UMOŻLIWIA LECZENIE! Bez niego dość szybko możemy spodziewać się kłopotów, wynikających z stosowania dużych dawek leczenia antybiotykami.

Antybiotyki to broń obusieczna, która nie ma zbyt wybiórczego działania, zabija bakterię zarówno chorobotwórcze jak i te pożyteczne dla naszego organizmu, bez których ciało nie może prawidłowo funkcjonować. Powstała nisza po zabiciu pożytecznej flory bakteryjnej błyskawicznie jest zasiedlana przez obce, szkodliwe kultury bakterii, które szybko mogą wyniszczyć nasze ciało. Temu właśnie ma przeciwdziałać suplementacja, czyli na bieżąco dostarczanie organizmowi nowych szczepów pożytecznych kultur bakterii, która zasiedlają na bieżąco niszę po swych poprzedniczkach, by mogłoby to się udać, ilość przyjmowanych suplementów musi być odpowiednio duża. Stosowanie antybiotyków wymusza również stosowanie większych niż zazwyczaj ilość witamin i minerałów, których potrzebować będzie nasz organizm, gdyż leki te zwiększają ich podaż.

Co więc z dietą? Podobnie jak suplementacja ma ona za zadanie ochronę organizmu przed skutkami terapii, kluczowym czynnikiem jest całkowite wyeliminowanie prostych cukrów z diety, gdyż ich przyjmowanie sprzyja szybkiemu rozwoju grzybów, oraz złej flory bakteryjnej. Jak więc widać są to czynniki niesłychanie ważne, często gdy słyszy się o złych skutkach leczenia ILADS i to również od samych osób tak leczonych, należy odwrócić pytanie i zapytać ich samych na ile byli konsekwentni w przestrzeganiu tych wymogów, z doświadczenia bowiem wiem że w większości przypadków miały miejsce błędy ze strony niezdyscyplinowanych pacjentów, bądź samych lekarzy nie przestrzegających zasad ILADS. Takie zachowanie są bardzo złe, gdyż napędzają negatywne opinie głoszone przez konwencjonalnych lekarzy na temat tej terapii utrudniając przebicie się jej do powszechnej świadomości.

MIT III:

  • Leczenie to jest całkowicie zbędne, bo sprawę załatwia konwencjonalne leczenie oferowane w ramach NFZ, a w przypadkach szczególnych jego powtórzenie…

Fakty:

Jedna z najpowszechniej powtarzanych, wręcz na siłę wbijanych w nasze głowy bzdur, która tak dalece się zakorzeniła w świadomości społecznej iż czynniki oficjalne nie mają żadnych problemów z jego promowaniem, z utwierdzaniem że oficjalne leczenie jest skuteczne…

Na szczęście powoli, acz wyraźnie mamy do czynienia obecnie z zdrowotnym procesem i coraz więcej, szczególnie młodych, o otwartych umysłach lekarzy, zaczyna dostrzegać luki w tej oficjalnej propagandzie, gdyż są świadkami rozmijania się jej z prawdą… jest to jednak proces niesłychane powolny i miną niestety dekady nim zmianie ulegnie ostatecznie podejście do chorób od kleszczowych. Trzeba tutaj pamiętać że choroby te, w szczególności borelioza są stosunkowo „młodymi” od chwili ich rozpoznania do dziś minęło zaledwie około 35 lat (szczegóły w „Przypisach”), co w skali medycznej jest bardzo krótkim czasem… większość starszych lekarzy w swej mdłości w ogóle o niej nie słyszało, co przekłada się bezpośrednio na ich podejście, oraz brak umiejętności rozpoznania objawów a w efekcie końcowym postawienia poprawnej diagnozy…

Właśnie to leży u podstawy błędnego koła w jakie wpadają chorzy, źle zdiagnozowani, chodzący z chorobą nieraz całe lata nim ktoś wpadnie na pomysł, zwykle w sytuacji gdy już nic innego nie przychodzi lekarzom do głowy, że może to być borelioza… zwykle też wówczas choroba zdążyła już poczynić ogromne, nie zawsze odwracalne spustoszenie w organizmie. Bywa też nagminnie tak, że pomimo tak poważnego stanu chorego nadal „rozmnaża” się jego choroby, nie szukając innych rozwiązań…

Zasadniczą kością niezgody w kwestii samego leczenia pomiędzy konwencjonalnymi lekarzami (zrzeszającego się wokół ruchu IDSA) jest istnienie formy przetrwalnikowej – cysty, w jaką mogą przeobrażać się bakterie boreliozy. Czynniki oficjalne z uporem twierdzą iż takiej formy nie ma, pomimo iż lekarze zrzeszeni w ILADS już dawno przedstawili dowody na jej istnienie, w tym wyniki testów, oraz badań na tkankach. Przyznanie jednak przez czynniki IDSA iż taka forma istnieje równałaby się akceptacji założen ILADS, co raczej prędko nie nastąpi…

Jakie ma to następstwa dla samego chorego? Bardzo poważne, by nie powiedzieć zasadnicze… gdyż wpływa na samą terapię. Ponieważ według oficjalnie przyjętych standardów leczenia forma przetrwalnikowa nie istnieje, nie ma potrzeby jej przeciwdziałać. To oznacza zaś że krótkie trwające kilka tygodni leczenia antybiotykami, podawanymi najczęściej dożylnie w postaci kroplówek powinno załatwiać sprawę… gdyż rzeczywiście tak zaatakowane bakterię, bez umiejętności przeistoczenia w formę przetrwalnikową powinny szybko zginąć… no cóż… fakty temu jaskrawię zaprzeczają.

Znów podeprę się własnymi doświadczeniami, przez minione lata poznałem wiele osób chorych na boreliozę, znakomita większość z nich przeszła przed rozpoczęciem leczenia ILADS oficjalne leczenie, niektóre nawet po dwa, trzy razy… efekty były zatrważające, choroba nie tylko nic sobie nie zrobiła z leczenia, ale wręcz przyspieszyła, po krótkim antrakcie bezpośrednio po leczeniu, uderzając na nowo. Jedynie u naprawdę małego procenta chorych było widać, mniej lub bardziej trwałą poprawę…

Co na to czynniki oficjalne? Jak nadmieniałem powyżej, wpierw powtarzają leczenie, a potem… Potem pacjent wpada w czarną dziurę medyczną i prawną. Zaczynają się niekończące wędrówki chorego od specjalisty do specjalisty i o ile nie ma on szczęścia i nie zetknie się z możliwość leczenia ILADS jego stan będzie ulegał dalszemu pogorszeniu… a czynniki oficjalne zajmować będą się znów „rozmnażaniem” jego historii chorób, ba czasem wręcz jeśli nie towarzyszą temu poważne objawy kliniczne posuwając się do robienia z chorego przysłowiowego „wariata”…

Niech sam będę tu najlepszym dowodem jak poważnym błędem jest złe diagnozowanie, oraz jak działa samo leczenie NFZ… dziś pewny jestem że chorowałem już od wielu lat nim choroba została nazwana i wszystkie pojawiające się wcześniej sygnały były ostrzeżeniami że dzieje się coś niedobrego – ostrzeżeniami bagatelizowanymi przez lekarzy, lub zwalanymi na karb innych chorób. Gdy wreszcie szczęśliwie udało się rozpoznać u mnie i nazwać chorobę, oraz uzyskać jej potwierdzenie w testach, przeprowadzono konwencjonalne leczenie, trwające blisko pięć tygodni. Jego efekty… były mniej niż żadne. Żaden z objawów nie cofnął się trwale, a wręcz szybko zaczęły pojawiać się kolejne! Sama choroba zaś miała się świetnie co znalazło doskonałe odbicie w wynikach regularnie ponawianych testów, w trzy, sześć i dziewięć miesięcy po leczeniu. Wyniki regularnie się pogarszały aż do uzyskania krytycznej wartości 176,9 w klasie przeciwciał IGM (badanie: ELISA) w 2010r, ot i tyle tytułem skuteczności owego leczenia…

Jeśli więc zakładać że forma przetrwalnikowa nie istnieje jak by chciały czynniki oficjalne, to jak wytłumaczą tak niską skuteczność konwencjonalnego leczenia? Ostrożnie szacując przyjąć należy że jedynie u około 25% leczonych metodą konwencjonalną następuje poprawa, a cała reszta od razu, lub w krótkim czasie po nim ma nawrót choroby. Zgoła odwrotnie wyglądają statystyki leczenia ILADS gdzie współczynnik wyleczonych wynosi blisko 85%, wnioski są więc oczywiste…

Kopia jednego z wykonanych testów na boreliozę, wykonany blisko rok po przeleczeniu za pomocą standardowej terapii NFZ, wynik mówi sam za siebie… choroba nie tylko nie została zatrzymana ale ostro ruszyła do przodu… (BY POWIĘKSZYĆ KLINKIJ NA ZDJĘCIU)

.

.

.

.

.

.

MIT IV:

  • Choroby przenoszone przez kleszcze nie są tak groźne, mogą powodować co najwyżej bóle stawów, uczucie zmęczenia, czasem gorączkę, w skrajnych sytuacjach krótkotrwały paraliż (porażenie Bella / patrz przypisy) który ustępuje po podaniu standardowego leczenia…

Fakty:

Często pojawiająca się bzdura, która podobnie jak wcześniejsze są rozpowszechniane przez lekarzy, oraz leżą u podstaw ich lekceważącego stosunku do tych chorób… co gorsza podobnie jak mit o bezwzględnej skuteczności leczenia NFZ, jest ona tak głęboko zakorzeniona w powszechnej świadomości, że powtarzana jest również przez samych ludzi.

W rzeczywistości natomiast choroby od kleszczowe, w tym szczególnie borelioza, mogą mieć bardzo ciężki przebieg, prowadząc do całkowitego wyniszczenia organizmu, uniemożliwiającego jego funkcjonowanie. Na dzień dzisiejszy nikt nigdy nie przeprowadził badań w kierunku przewlekłych – długotrwałych implikacji życia z źle leczoną, bądź nie leczoną wcale chorobą, wydaje się jednak dość oczywiste że może ona prowadzić w wyniku wyniszczenia do trwałego ciężkiego kalectwa…

Niepodważalnymi faktami są te że choroba nie leczona, bądź leczona nieskutecznie, prawie zawsze prowadzi do kalectwa i trudno odwracalnych, bądź nieodwracalnych zmian w centralnym układzie nerwowym. Jej skutkiem może być polineuropatia obwodowa, postępujące niedowłady rąk i nóg, ostry zespół bólowy i wiele innych implikacji związanych z uszkodzeniem centralnego układu nerwowego. Pamiętać tutaj trzeba również o tym że choroba jak mało która może zająć dowolny właściwie organ, od stawów poczynając, przez tkanki miękkie, po centralny układ nerwowy.

Równie ważne jest to że o czym już wspominałem że choroba ma bardzo osobniczy przebieg i zdarzają się ludzie u których pomimo że są oni jej nosicielami nie dochodzi do rozwinięcia pełnoobjawowego zakażenia, oraz tacy u których choroba przebiega bardzo dynamicznie, szybko zajmując kolejne obszary ciała. Możliwy wachlarz powikłań z jej tytułu jest tak szeroki, oraz tak niejednokrotnie rzadki i osobniczy iż nie sposób ich tutaj wszystkich wymienić, poniżej zamieszczam więc tylko listę tych najczęstszych:

  • szumy i piski uszne
  • nadwrażliwość na dźwięki, oraz ostre światło
  • ostre bóle głowy
  • zawroty głowy
  • drżenie samoistne mięśni
  • niedowłady spastyczne stóp
  • postępujące niedowłady rąk i nóg
  • stany podgorączkowe i gorączka (najczęściej w pierwszym etapie choroby)
  • ostre bóle stawów z ograniczeniem ich ruchomości, obrzękami i uczuciem „skrzypienia”
  • biegunki, bóle brzucha
  • ostry zespół bólowy (w tym: rwący ból w nogach, krzyżu, stawach)
  • niedosłuch
  • zaburzenia widzenia (widzenie nieostre, oczopląs)
  • bóle za mostkiem
  • nierówna praca serca (kołatanie)
  • bezsenność
  • zaburzenia pamięci, szczególnie krótkotrwałej
  • zaburzenia koncentracji
  • skoki nastrojów od euforii do smutku
  • dezorientacja
  • cykliczność przebiegu NASILENIA I WYCOFANIA OBJAWÓW

Jak więc widać nie istnieje coś takiego jak ścisły schemat objawów charakteryzujących chorobę, jest to raczej ewoluująca obszerna grupa objawów, co znacząco utrudnia rozpoznanie choroby, o ile nie są one w oczywisty sposób powiązane z niedawnym faktem ukąszenia przez kleszcza. Jak bardzo grupa ta może być szeroka niech będę przykładem ja sam… wśród bardzo szerokiego wachlarza dręczących mnie objawów, jednymi z najskuteczniej eliminującymi mnie z życia społecznego, ba podstawowej formy interakcji między ludzkiej jaką jest rozmowa, są hiper nadwrażliwość na bodźce dźwiękowe i wzrokowe (więcej o tym jak przebiega i co narzuca nadwrażliwość na bodźce znajdziecie we wcześniejszych wpisach: 04/2013, 01/2013, 07/2012 – inne…)

MIT V:

  • Niedawno ugryzł mnie kleszcz, ale nie mam rumienia więc jestem bezpieczny…

Fakty:

Cóż… kolejny silnie zakorzeniony mit na temat boreliozy. Ujmując rzecz najkrócej – sam wiele razy w życiu byłem ukąszony przez kleszcze i pomimo zdiagnozowanej choroby, która w ciągu kilku lat całkowicie odmieniła moje życie, NIGDY NIE MIAŁEM PO UGRYZIENIU RUMIENIA.

Na oddziel gdzie byłe leczony, miałem okazję poznać dobrego neurologa, który prywatnie również leczył i to metodą ILADS (!) ludzi chorych na boreliozę. Przez jego gabinet przewinęło się dziesiątki chorych i właśnie on uświadomił mnie że rumień występuje tylko u około 70% chorych, u całej reszty do momentu rozwinięcia pełnoobjawowej choroby infekcja przebiega w utajeniu, bądź skąpo objawowo.

Z tego właśnie powodu decyzja o rozpoczęciu leczenia absolutnie NIE powinna być opierana na pojawieniu się rumienia bądź nie… niestety mit ten podtrzymują często sami lekarze, orzekając iż jeśli rumienia nie ma, nie ma problemu – to absolutnie nie prawda, leczenia prewencyjne po ukąszeniu powinno być wdrażane ZAWSZE i macie prawo tego się domagać.

MIT VI:

  • To nie borelioza, to SM…

Fakty:

Już powyżej opisałem możliwe szerokie spektrum objawów, szczególnie ze strony centralnego układu nerwowego, bardzo często ich wystąpienie pokrywa się z zmianami dymilizacyjnymi (martwiczymi) zdiagnozowanymi w badaniu MR (Rezonans Magnetyczny) w mózgu, co po raz kolejny zdaje się idealnie pasować do obrazu charakterystycznego dla SM… sytuację komplikuję dodatkowo fakt że chory poddany standardowemu leczeniu SM czyli sterydo-terapii czuję się lepiej, a choroba się wycofuje… szkopuł w tym że są to dziania maskujące prawdziwą ich naturę.

Zastanówmy się na chwilę nad samą naturą SM – współczesna medycyna nie zna przyczyn jej powstawania, ba nawet mechanizmów sprzyjających jej rozwojowi, nie istnieje również w 100% pewny test mogący stwierdzić chorobę, bądź ją wykluczyć, dlatego czasem nawet gdy pacjent ma negatywny wyniki badań, ale występując u niego objawy z grupy zdawałoby się charakterystycznych dla SM – pacjent jest kwalifikowany jako seronegatywny chory na stwardnienie rozsiane… no cóż… jak tak dobrze się przyjrzeć to czy coś Wam to nie przypomina?

I w przypadku boreliozy nie istnieje dający 100% poprawności wyniku test diagnostyczny, stąd jeśli pacjent nawet pomimo negatywnego wyniku ma objawy typowe dla boreliozy, jest kwalifikowany jako seronegatywny chory na boreliozę…

Stwarza to bardzo niebezpieczną sytuację gdy chory, u którego nie zdiagnozowano wcześniej boreliozy, gdyż jej nie szukano, a mający objawy mogące wskazywać SM, nawet pomimo braku potwierdzenia w wynikach, może i często jest kwalifikowany jako chory na stwardnienie rozsiane… wówczas pacjent zostaje poddany sterydo-terapii, która nie leczy ale maskując prawdziwą chorobę stwarza okazję boreliozie do bezkarnego rozwoju i wyniszczania organizmu.

Niezależne badania przeprowadzone w USA przez lekarzy z kręgu ILADS na grupie chorych ze zdiagnozowanym SM wykazały że większość z nich była chora na… boreliozę, mało tego pacjenci tacy poddani antybiotykoterapii uzyskiwali znaczną poprawę stanu klinicznego. Winsoki są niepokojące… można bowiem zastanowić się czy w związku z tym że tak naprawdę nikt nie zna mechanizmów powstawania SM, czy niektórzy z chorych na tą straszną chorobę tak naprawdę nie chorują na… późne stadium boreliozy.

Chciałbym tutaj podkreślić iż są to ponownie luźne rozmyślania, wnioski jakie można z przedstawionych argumentów wyciągnąć pozostawiam czytelnikom. Fakty są jednak takie że dość powszechnie stosowaną praktyką jest „przyklejanie” chorym na neuroboreliozę łatki chorego na SM, co pozwala w elegancki sposób wyjaśnić konwencjonalnym lekarzom większość z objawów, oraz zamknąć problem.

W rzeczywistości może być to jednak borelioza, dlatego jeśli coś takiego Was akurat spotkało, choćby dla spokoju ducha warto skonsultować się z lekarzem leczącym metodami ILADS, oraz wykonać testy w kierunku boreliozy, w tym najdokładniejszy w tej chwili test genetyczny PCR Real Time (można go wykonać wysyłkowo w CB DNA Poznań gdzie też opisana jest szeroko ta metoda). Choć oczywiście może się okazać że jest to jednak SM, szansa jaka się otwiera w świetle powyższych wniosków może okazać się zbawienna, a skorzystanie z niej na pewno nie zaszkodzi, a może bardzo pomóż…

Kopie wybranych rezonansów magnetycznych mózgu, wykonane w: 2009 i 2012 roku, w obu znaleziono drobne zmiany dymilizacyjne w tkance mózgu, w drugim z nich było ich o kilka więcej, zmiany takie bardzo często są podciągane pod SM nawet gdy nie są one dla tej choroby charakterystyczne…

MIT VII:

  • W testach na boreliozę mam wyniki negatywne, więc objawy które mam na pewno są czymś innym i nie mam boreliozy…

Fakty:

Odwiedź na ten dość popularny mit, znów rozpowszechniany przez lekarzy, a w efekcie i wtórnie samych pacjentów, zamieszczona została już powyżej, dlatego ograniczę się tylko do podsumowania powyższych informacji: na dzień dzisiejszy nie istnieje test diagnostyczny dający 100% pewność wyniku. Mamy do dyspozycji wyłącznie testy mniej lub bardziej dokładne, obarczone mniejszym bądź większym marginesem błędu… z tego właśnie powodu lekarze, w szczególności ILADS, przywiązują mniejsza wagę do wyników testów, a decydującym czynnikiem o rozpoczęciu leczenia jest stan kliniczny pacjenta, występujące objawy, oraz historia choroby.

Właśnie z tego powodu nawet negatywne wyniki, którym równocześnie jednak towarzyszą nie występujące wcześniej objawy są wystarczającym powodem do niepokoju oraz konsultacji z lekarzem.

Oczywiście nie oznacza to że jesteśmy całkowicie bezradni, że nie można nic zrobić… co rok pojawiają się nowe fakty dotyczące boreliozy, co rok powstają nowe testy, oraz ulepszane są już te istniejące, a biorąc pod uwagę iż mimo ich dzisiejszy niedoskonałości w znaczącej grupie chorych wyniki są poprawne, warto i trzeba je wykonać.

MIT VIII:

  • Borelioza to rzadka choroba w skali kraju i na pewno mnie ten problem nie dotyczy…

Fakty:

Na koniec o fakcie najbardziej haniebnym, jakiego dopuścili się urzędnicy, próbując „zamieść pod dywan” problem wzrastającej liczny chorych na boreliozę… kilka lat temu borelioza podlegała szczegółowej kontroli. Lekarz diagnozujący boreliozę był prawnie zobowiązany do powiadomienia najbliższej mu placówki zakładu epidemiologicznego o tym fakcie.

Pozwalało to na szczegółowe kontrolowanie liczby zachorowań, oraz określać obszary o szczególnym ryzyku. Wyniki te z roku na rok coraz dobitniej wskazywały iż liczba zakażeń boreliozą szybko rośnie, a zakażone kleszcze zasiedlają już praktycznie cały kraj. Co więc zrobić by sztucznie zniwelować narastający problem? Znieść obowiązek zgłaszania kolejnych zakażeń… i to też uczyniono, dziś dane jakimi dysponuje Państwowy Zakład Epidemiologiczny to jedynie szacunkowe i szczątkowe dane, powstałe na bazie zgłoszeń od tych lekarzy którzy dobrowolnie to uczynili… w ten mało wyrafinowany i mało elegancki sposób, skala problemu została sztucznie zmarginalizowana.

Na zakończenie – ILADS – cudowne lekarstwo na boreliozę…

Już tytułem uzupełniania, oraz zakończenia, nie chciałbym by powyższe informacje zostały odebrane jako imperatyw wskazujący jako jedyną słuszną drogę leczenia – terapię ILADS. Bynajmniej… sytuacja wygląda tak że wciąż w przypadku boreliozy mamy więcej niemadowych, niż niezbitych faktów, co oznacza iż wszystko co dziś na jej temat wiemy, może okazać się za kilkanaście lat nieprawdą… i równocześnie jest to bodaj jedyny punkt w którym zgodni są zarówno lekarze ILADS jak i IDSA…

Nie mając jednak innego na dziś wyboru, zdać się trzeba na to co działa, na to oparte jest na wynikach, badaniach, oraz poparte świadectwem dużej grupy ludzi którym terapia ILADS pomogła, tym bardziej jeśli już przeszliśmy terapię konwencjonalną i okazała się ona dla nas nieskuteczna. To jednak czy terapię ILADS należy wdrożyć zawsze powinno być oparte na konsultacji z lekarzem.

Miejmy nadzieję – wierzmy, że medycyna wkrótce znajdzie skuteczną dla wszystkich chorych terapię, a postęp diagnostyki umożliwi skuteczniejsze i wcześniejsze diagnozowanie choroby. Przede wszystkim jednak mam nadzieję że coraz większa liczba badań, oraz szersza wiedza, doprowadzi w końcu do zakończenia cichej podjazdowej wojny pomiędzy dwoma frontami lekarzy, co będzie z pożytkiem dla wszystkich chorych.

Przypisy:

Arvid Afzelius – jako pierwszy – powiązał rumień wędrujący z ukąszeniem przez kleszcza w 1909 roku. Neuroboreliozę opisali niezależnie Charles Garin i A. Bujadoux w 1922, a ukąszenia kleszczy z objawami neurologicznymi połączył Alfred Bannwarth w latach 40. W 1975 roku opublikowano opis 12 przypadków zapalenia stawów u dzieci z okolic miasteczek Lyme oraz Old Lyme w stanie Connecticut i zasugerowano ich związek ze zmianami skórnymi po ukąszeniach kleszczy. Od tej miejscowości wzięła się angielska nazwa choroby, Lyme disease, która jest po angielsku również znana jako borreliosis, po polsku borelioza, od nazwiska francuskiego biologa Amédée Borrela, na którego cześć nazwano również rodzaj bakterii Borrelia. Willy Burgdorfer w 1982 roku wyizolował z kleszcza Ixodes dammini krętki, które później w uznaniu zasług Burgdorfera nazwano Borrelia burgdorferi. Rok później wykryto swoiste przeciwciała w klasie IgM i IgG przeciwko Borrelia burgdorferi. W Polsce zachorowania na boreliozę z Lyme zaczęto rozpoznawać dopiero pod koniec lat 80.

(dane pobrane z Wikipedii)

Linki:


Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 5 / 2013  aktualizacja: 16.08.2013