u mnie 1/2021

u mnie – wpis 1 / 2021 publikacja 15.04.2024 / strona 16/18

systematyka wpisu:

* * *

No ale dość już o tych zapewne dla większości nudnych i nie na miejscu wątkach. Wymiana mojego ośmiu letniego starego, mocno kulejącego sprzętu, który był nieprzejednanym nauczycielem cierpliwości z racji prędkości której może tylko żółw by się nie powstydził, była też powiązana z od dawna planowanym pogłębieniem posiadanej przeze mnie wiedzy z zakresu fotografii. Na pierwszy ogień poszedł oczywiście Photoshop, oraz Lightroom. Jest mnóstwo rożnych platform e-learningowych, dość trudno było mi tu wybrać tą optymalną i tak naprawdę kierowałem się czystym przypadkiem. Pierwszy z kursów był hm… mocno techniczny i średnio ciekawy, za to drugi o wiele lepszy i bardziej kreatywny. To właśnie ten drugi wniósł sporo świeżego spojrzenia na proces postprodukcji, tu ukłony dla jego twórcy, za pomysł i sposób jego realizacji.

Kursy tego typu, bez względu na to jakby nie były dobrze przygotowane łączy zawsze pewna wspólna cecha. Otóż to ile ktoś z nich się nauczy bynajmniej nie zależy od samego tylko kursu, ale od tego ile to my włożyliśmy w nie zaangażowania. Jeśli nam zależy i chcemy rzeczywiście do maksimum je wykorzystać są one niezrównanym narzędziem wspierającym nasz rozwój. Nie zgadzam się z lekceważącymi opiniami na temat takiej formy zdalnej nauki, gdyż są to pełnowartościowe narzędzia edukacyjne jeśli tylko my sami należycie się do tego przyłożymy. Jeśli natomiast faktycznie potrzebujemy bata w postaci obowiązkowych zdań pilnowanych odgórnie przez nauczyciela aby iść na przód cóż… ta forma nauki nie jest dla takich osób, tu bowiem liczy się autodyscyplina.

Rozwijanie pasji, tu fotograficznej, zawsze pozwala nam wznieść na jej nowy poziom, otwierając przed nami zupełnie nowe możliwości pracy…

W kwestii natomiast samych kursów, dobrze przygotowany kurs to nie ten który daje gotowe receptury co jak zrobić, jaką suwaczek przesunąć i o ile, ale te które omawiają narzędzia nakierowując nas – wskazując jedynie metody jak można coś osiągnąć, ale zrobić musimy to już sami. Inaczej mówiąc dobry kurs powinien inspirować a nie być gotową ściągą, od tego mamy podręczniki, dostępne również w przypadku oprogramowania. Pamiętam jak wielkim dla mnie odkryciem był kurs w polskim oddziale internetowej „Szkole Perfekcyjnej Fotografii” Bryana F. Petersona – na kierunku „EKSPOZYCJA BEZ TAJEMNIC 1”. Był to jeden z tych przełomowych momentów gdy moje spojrzenie na fotografię, wiedza i umiejętności skokowo poszybowały w górę.

…pamiętam jak wielkim dla mnie odkryciem był kurs w polskim oddziale internetowej „Szkole Perfekcyjnej Fotografii” Bryana F. Petersona – na kierunku „EKSPOZYCJA BEZ TAJEMNIC 1”. Był to jeden z tych przełomowych momentów gdy moje spojrzenie na fotografię, wiedza i umiejętności skokowo poszybowały w górę. Podczas tego kursu poznałem między innymi zasady i nauczyłem się w ramach ćwiczeń praktycznie wykorzystywać technikę panoramowania (po lewej) i zoomowania (po prawej).

Tu jednak mam też złe wiadomości, że do poziomu tak prowadzonej nauki, według metody Bryana Petersona, a rozpowszechnianej w filiach jego szkoły na całym świecie i prowadzonej od wielu lat, niestety bardzo daleko naszym stricte krajowym kursom. Różnic jest bardzo dużo, najpierwszą jest stała i realna opieka prowadzącego, indywidualne i wspólne zadania, oraz omawianie prac, całość zaś tak poprowadzona że wiedzie nas od wątków najprostszych do tych bardzo zaawansowanych, bez bólu głowy z nadmiaru teorii. Szkoła taka kładzie nacisk przede wszystkim na kreatywność i samodzielne odkrywanie ścieżek wiedzy. W tym kontekście pozostaje we mnie nieprzemijający żal że polski oddział niestety został zlikwidowany, poległ na polu konkurencji z owszem wiele tańszymi, ale o zupełnie innej jakości kursami, jak choćby te które ukończyłem. Na pocieszenie zostaje jedynie fakt że jeśli ktoś potrafi (ja niestety nie…) posługiwać się językiem angielskim nic nie stoi na przeszkodzie aby zapisał się do szkoły prowadzonej przez samego Bryana Petersona, dla zainteresowanych podaję tu link: www.bpsop.com

Minimalizm i faktura… proste kadry przedstawiające ciekawe elementy, czy tła wbrew pozorom potrafią pięknie zagospodarować temat zdjęcia.

Fotografia to kolejna tak jak góry, pisanie, ogólnie wiedza, pasja która właśnie tworzy mur oporu wobec choroby, a teraz dodatkowo i tej trudnej rzeczywistości… gdy nie mogę wyjść, gdy to choroba znów przejmuje prawo do decydowania o moim czasie, ale równocześnie dysponuję na tyle dużym zasobem sił, oraz możliwości poruszania aby móc coś robić kreatywnego w domu, aparat fotograficzny jest ku temu doskonałym narzędziem, a uzupełniony szybkim (nareszcie!) i wydajnym komputerem umożliwiającym pracę z najnowszymi programami do obróbki pozwala bardzo pięknie wypełnić czas. To też droga która nigdy się nie kończy, to zasób wiedzy który trudno zgłębić w sposób skończony, tym bardziej że wciąż ewoluujący.

Nauka fotografii to przygoda która nigdy nie ma swojego końca, gdy fotografia jest wciąż żywą i ewoluującą dziedziną. To też po prostu piękny sposób kreatywnego rozwoju, ale też i zabawa, eksperymentowanie. Tu po lewej w domu podczas sesji z moją Żoną, po prawej oczka oleju spożywczego rozpuszczonego w wodzie na tle kolorowej apaszki…

Fotografia jest dla mnie narzędziem które w toku naturalnej ewolucji zastąpiło pędzel i farby, otwierając zupełnie nowe możliwości kreowania własnych wizji, jest również, a właściwie przede wszystkim, narzędziem umożliwiającym mi rejestrowanie piękna otaczającego nas świata – piękna którym z gorszym czy lepszym skutkiem, to już nie mi oceniać, staram się zawsze z Wami dzielić… Pozostaje mi tylko mieć nadzieję że nigdy nie zabraknie mi sił i możliwości, ani umiejętności by go móc przekazywać. Na pewno jednak zawsze warto inwestować we własną wiedzę, inwestować w narzędzia, komputer, aparat, czy kolejne kursy, które naszą pasję będą pomagały rozwijać – inwestując bowiem w siebie ubogacamy własny umysł i wnętrze.

Bardzo miłymi chwilami są również te gdy zostaję laureatem jakiegoś konkursu i bynajmniej nie idzie tu o samo miejsce, bo rzadko trafiam na najwyższe, ale o sam fakt wyróżnienia naszej pracy, są to chwile niezwykle motywujące, sprawiające że nasza pasja rozkwita, otrzymując nowy zastrzyk energii. Często zdarza mi się słyszeć od rożnych osób czy to piszczących prozę, wiersze, czy właśnie fotografujących że nie biorą udziału w konkursach bo uważają swoje pracę za słabe. Nic bardziej mylnego! Zacznijmy od tego że nikt nigdy nie rodzi się mistrzem w danej dziedzinie, no chyba że mówimy o tak rzadkich wyjątkach jak Beethoven, ale cała reszta z nas wiedzę zdobywa w toku długoletniej nauki, za którą musi stać również po prostu doświadczenie, życiowe, terenowe, czy jeszcze studyjne w przypadku fotografii. Po drugie sam start w konkursie nie jest wykładnią obowiązku że musimy koniecznie go wygrać.

To również forma nauki, oraz w zależność od typu konkursu możliwość sprawdzenia się z innymi osobami, podpatrzeni jak oni realizują te czy inne zadania. W przypadku zaś konkursów o określonej tematyce plenerowej możliwość podzielenia się z innymi własną wizją tego miejsca, podzielenie się jego pięknem – a każde zdjęcie zawsze i bezwzględnie jest tu równie ważne. Każde bowiem jest jak już wspomniałem kapsułą czasu, to co zarejestrowaliśmy dziś może okazać się że jutro przestanie istnieć w tej formie. Myślę że do konkursów trzeba podchodzić jak do realizacji danego celu na trasie, gdzie równie istotna jeśli nie istotniejsza, jest sama do niego droga, a gdy w końcu uda się nam dotrzeć do celu radość będzie podwójna. Właśnie dlatego zawsze wszystkich zachęcam do własnego startu…

Podnoszenie swoich umiejętności otwiera przed nami zupełnie nową drogę do realizacji naszych powstałych w wyobraźni projektów, tu po lewej autoportret za który otrzymałem I miejsce w kategorii „portret” w Pierwszym Bielskim Konkursie Fotografii Artystycznej FOCUS 2019, po prawej fotomontaż powstały w 2020 roku, będący odpowiedzią na otaczającą nas rzeczywistość…

Dla mnie ten miniony 2020 rok był pod tym względem bardzo udany. Znów więc na przekór otaczającej rzeczywistości nie spowodował zamknięcia, przerwania w realizacji swych pasji, choć oczywiście „covidowe” piętno można było odnaleźć i tu… zmieniły się bowiem przede wszystkim same tematy konkursów, właśnie na te związane z pandemią, ale i z konieczności zaprzestano organizacji bardzo miłych skądinąd wystaw pokonkursowych, oraz gali wręczenia nagród. Mimo jednak wszystkich zawirowań, szczęśliwie udało mi się zostać dwukrotnie laureatem konkursów. Otrzymałem III nagrodę, oraz dwa wyróżnienia w konkursie fotograficznym „Kozy, Kozianie – zapis subiektywny 2020”, jak i wyróżnienie w konkursie „Świat kolorów” organizowanym rzez portal fotograficzny Świat Obrazu.

Niezwykle miłymi wydarzeniami było również, o czym wspominałem, wykorzystanie moich fotografii w nowej edycji przewodnika, w tym jednego na okładkę „Beskid Mały. Przewodnik”, Oficyny Wydawniczej Rewasz (ISBN: 978-83-8122-029-3), oraz publikacja trzech fotografii w pięknie wydanym albumie „Bielsko-Biała Mijają lata / As times Goes By” – wydanym przez Agencję Promix (numer ISBN: 9788393528332).

Jeszcze inną formą kreatywnego sposobu wykorzystania czasu jest dla mnie coraz rzadsza, ale jednak wciąż jeszcze obecna praca nad grafikami. Tudzież rysunków ołówkami, kredkami, pastelami lub kombinacją tych technik. Zawsze bardzo mnie raduje gdy może to znaleźć swoje praktyczne zastosowanie, tu dziękuje Szymonowi Baronowi, Prezesowi Bielskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego za możliwość pracy nad grafikami kart działowych do 28 tomu „Pamiętnika PTT” z roku 2019, wydanego w październiku 2020r.

Bardzo miłym wydarzeniem w 2020 roku była dla mnie publikacja trzech fotografii w pięknie wydanym albumie „Bielsko-Biała Mijają lata / As times Goes By” – wydanym przez Agencję Promix (numer ISBN: 9788393528332).

Mam nadzieję że nie poczytujecie mi za przechwalanie się iż o tym piszę, bardzo ważnym bowiem aspektem tych sukcesów, a o czym nigdy nie zapominam, jest fakt że za nimi wszystkimi stoicie Wy którzy wspieracie mnie w mojej walce z chorobą. Gdyby bowiem nie leczenie, które mi umożliwiacie żaden z nich nie byłby możliwy – każdy z nich jest więc również tak samo waszym jak moim sukcesem, za każdy więc wam dziękuję. Wreszcie każdy z nich jest wskazaniem, dowodem, że nawet w czasie pandemii – a właściwie szczególnie wówczas, nie wolno opuszczać rękawicy i rezygnować z własnych pasji, mają one swój ogromny wkład w utrzymaniu nas w dobrej kondycji psychicznej, a co za tym idzie również i fizycznej.

Jeszcze inną formą kreatywnego sposobu wykorzystania czasu jest dla mnie coraz rzadsza, ale jednak wciąż jeszcze obecna, praca nad grafikami. Tu grafiki kart działowych do 28 tomu „Pamiętnika PTT” z roku 2019, wydanego w październiku 2020r.

Ku barw końcowi…

Jesień wchodziła w ten coraz mniej barwny czas, otulony białymi mgłami, to znów deszczu kroplami. Jednak i ten właśnie listopadowy czas, zanim jeszcze dogasną ostatnie barwy spadłych liści, ma w sobie coś intrygującego, nieco melancholijnego, zmuszającego nas do refleksji. W taki właśnie mżysty i mglisty listopadowy dzień (09.11.2020), czując że kolejny okres reemisji dobiega końca, porwałem późnym rankiem plecak ze sprzętem fotograficznym i ruszyłem na Stefankę, która sama w sobie nie była najważniejszym wówczas celem – był nim las porastający masyw Równi i Stefanki. Wśród drzew tam występujących nie brak coraz rzadszych, pięknych potężnych starych świerków, będących pomnikami przyrody, ale i rozłożystych leciwych buków i olch.

W mżysty i mglisty listopadowy dzień (09.11.2020), czując że kolejny okres reemisji dobiega końca, porwałem późnym rankiem plecak ze sprzętem fotograficznym i ruszyłem na Stefankę, która sama w sobie nie była najważniejszym wówczas celem – był nim las porastający masyw Równi i Stefanki…

Powoli, niespiesznie, dziś bez konieczności popędzania siebie samego, bo nie dla przejścia określonej trasy, podążałem pustym cichym lasem w górę… pomiędzy milczącymi drzewami, sennie przepływały białe, poszarpane, wstęgi mgły. Było tak cicho że przystanąwszy słyszałem krople spadające z mokrych liści. Nie dawno barwne runo i korony drzew dziś te ostatnie prawie puste, zaś pierwsze odziane w pastele. Co jakiś czas pojawiał się pomiędzy drzewami wiatr, popędzając mgłę by na chwilę odsłonić słoneczko… gdzieś sto metrów wyżej pomiędzy potężnymi drzewami stała samotna, pusta ławeczka… alegoria upływu czasu, doskonała metafora tego obecnego czasu.

Późnym popołudniem, gdy białe mgły nabrały wyraźnie niebieskiej barwy schodziłem ku błoniom miejskim. Latem – normalnym latem, ale i właściwie jesienią, miejsca tętniącego życiem. Wypełnionego głosami bawiących się na tamtejszych atrakcjach dzieci, karuzeli, huśtawek, niewielkich zamków z drzewa, czy mini parków linowych. Obok stoją liczne punkty gastronomiczne, a przed nimi niewielkie dla najmłodszych kolorowe karuzele. Dziś zbliżając się ku temu miejscu nie usłyszałem nic… obraz iście surrealistyczny, niczym w post katastroficznym świecie – świecie bez ludzi. Widok jednak równie intrygujący i piękny, co zmuszający do retrospekcji nad kruchością życia i naszej budowanej wysiłkiem pokoleń cywilizacji. Rzadko kiedy myślimy o tym dłużej jak bardzo mało trzeba aby to co bierzemy za pewnik obróciło się w proch…

Późnym popołudniem schodziłem ku błoniom miejskim. Latem – normalnym latem, ale i właściwie jesienią, miejsca tętniącego życiem. Wypełnionego głosami bawiących się na tamtejszych atrakcjach dzieci, karuzeli, huśtawek, niewielkich zamków z drzewa, czy mini parków linowych. Dziś zbliżając się ku temu miejscu nie usłyszałem nic… obraz iście surrealistyczny, niczym w post katastroficznym świecie – świecie bez ludzi. Widok jednak równie intrygujący i piękny, co zmuszający do retrospekcji nad kruchością życia i naszej budowanej wysiłkiem pokoleń cywilizacji.

* * *

Mrok otulił las, tym głębszy że potęgowany przez nisko zawieszone chmury, oraz wciąż snującą się sennie pomiędzy drzewami mgłę. W tych warunkach zbawienna okazała się moja nowa czołówka (recenzję znajdziecie «tutaj»), wyposażona w panele LED COB. Działają one podobnie jak światła przeciwmgielne w samochodzie, tudzież generują miękkie i rozproszone światło, dzięki czemu nie jego wiązka nie obija się od ściany mgły powodując oślepienie. Ta intrygująca nieco przypominającą scenerię z horroru biała poświata pomiędzy drzewami stworzyła też naturalne tło do ciekawych zdjęć które możecie zobaczyć poniżej… Kilka minut przed 21 dotarłem na pętlę autobusowa w Olszówce, kończąc już osiemnasty terenowo – górski wypad w minionym roku…

.


autor: Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 1 / 2020-2021 aktualizacja: 15.04.2021 / strona 16/18

prawa autorskie / materiały graficzne:

Wszystkie wykorzystane w opracowaniu fotografie są autorstwa Sebastiana Nikla i mogą być wykorzystywane wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common 3.0 – www.creativecommons.org / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common 3.0 license – www.creativecommons.org

prawa autorskie / materiały tekstowe:

Zabrania się wykorzystywania całości, jak i fragmentów tekstu opracowania bez zgody autora, którego są własnością. / It is forbidden to use the whole or fragments of the text without the consent of the author they own.