u mnie 1/2020

u mnie – wpis 1 / 2020 publikacja 27.01.2020 / strona 9/17

systematyka wpisu:

.

Marzenia odrodzone z popiołów – przesunięcie granic tego co możliwe…

Wreszcie werble mniej stały się miarowe, nie cichsze, lecz z pewnością rzadsze, już nie dręcząc wraz z zawrotami i bólem całymi dobami, lecz po kilka, kilkanaście godzin. Wydłużały się maratony bezsenności, wszystko wskazywało że zmierzam w kierunku przełomu. Bardzo się sprawy układały, wszak przede mną był kolejny wypad na stomatologię w Krakowie, który doszedł szczęśliwie do skutku, za który jednak ceną był maraton 28 godzin bezsenności. Dzięki temu jednakże udało mi się odwrócić typowy dla zaostrzeń odwrotny tryb aktywności dobowej, powracając do wstawiania we wczesnych godzinach porannych.

Jezioro Żywieckie 25.07.2019 roku / syty piękna, woli pełen życia, w złocie wieczora powróciłem do domu…

Jak zawsze gdy tylko taka szansa się przede mną pojawia, gdy siły powracają w członki spakowałem plecak i ruszyłem ku przygodzie – ku moim górskim wolności przestrzeniom. Tym razem nie był to jednak typowy wypad, ba nawet nie tak przełomowy jak poprzedni, który zaprowadził mnie po latach na Baranią Górę. Był to wypad ponownie przesuwający granice możliwości, już nie tyle w samej długości dystansu, co charakterystyki szlaku. Wybór padł na kolejną z głęboko zapisanych we mnie tras, której nie odwiedzanym od czasu gdy byłem nastolatkiem i podążałem nią z moim Tatom. Start marszruty miał miejsce w Zwardoniu i dalej przez, Sołowy Wierch, Przełęcz Rupienka, Koczy Zamek, Przełęcz Koniakowska, Gańczorkę do rozstajów szlaków pod Stecówką, z zejściem Doliną Czarnej Wisełki do Wisła Czarne. Trasa długa, trasa bardzo wobec moich obciążeń ambitna, przede wszystkim jednak trasa piękna spinająca dwa beskidzkie pasma – Śląski i Żywiecki.

Marzenia odrodzone z popiołów – przesunięcie granic tego co możliwe, te słowa chyba najlepiej oddają moje uczucia gdy 10.08.2019 ruszyłem na rekordowo długi od wielu lat szlak, gdzie nie było mnie od dekad – wiodący ze Zwardonia przez Rupieńkę, Ochodzitą i Gańczorkę aż pod Baranią Górę i dalej do Wisły Czarne… tu po lewe ruszając ku przygodzie, po prawej na stacji w Zwardoniu

Zwardoń, wczesny ranek, wraz ze mną z pociągu wysypała się garstka piechurów w większości obierających kierunek na Rachowiec. Sierpniowe powietrze pachniało latem, skoszoną trawą, sianem, grzało słoneczko wychylające się spod białych kłębów obłoków – tak pachnie właśnie moja wolność, górami, polanami, wsiami i polnymi traktami – wspomnieniami… a te były pomimo całych dekad jakie upłynęły odkąd ostatni raz ruszałem na ten szlak, wówczas w kierunku przeciwnym, wciąż żywe. Dużo się przez te lata zmieniło, ale jednocześnie dużo pozostałe takie same, włącznie z dość dezorientującym oznakowaniem w terenie zabudowanym.

10.08.2019 / po lewej parafia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Zwardoniu, po prawej podążając wzdłuż domostw w kierunku Sołowego Wierchu

Dziś jednak w dobie nawigacji GPS nie jest to już tak istotny problem jak dawniej, szybko odnalazłem interesujący mnie kierunek podążając napędzany marzeniem i radością ku Sołowmu Wierchowi. Nie znajdują słów jak bardzo można być system szczęściem gdy oto marzenia zdawać by się mogło nieosiągalne nagle odziewają się w rzeczywistość. Jak bardzo cieszy wszystko co się widzi, czy czuje, każda kępka trawy, stary dom i leciwa gospodyni przed nim, droga wijąca się w nieznane i nieskrepowane poczucie wolności.

…nie znajdują słów jak bardzo można być system szczęściem gdy oto marzenia zdawać by się mogło nieosiągalne nagle odziewają się w rzeczywistość. Jak bardzo cieszy wszystko co się widzi, czy czuje, każda kępka trawy, stary dom i leciwa gospodyni przed nim, droga wijąca się w nieznane i nieskrepowane poczucie wolności. / 10.08.2019 – niebieski szlak w kierunku Ochodzitej, tu rejon drogowego przejścia granicznego w Zwardoniu, na dole po prawej podejście pod Sołowy Wierch

Wędrując za wijącą się wśród pól i wzgórz szosą, to dziarsko wznosząc się ku górze, do opadając dotarłem do miejsce gdzie ścieżka ostro odbijając i wyrywając w górę opuszcza zasadniczo, acz nie na stałe, asfalt. Pogoda powoli się zmieniała, w większości wcześniej błękitne niebo ustąpiło miejsca coraz liczniejszym szaro stalowym chmurom. Nic to i taka aura się zdarza, póki co wciąż częściej słoneczko zań wyzierało niż pozwalało się chmurom przykryć. Tuż przed ostatnim podejściem pod Sołowy Wierch po prawej stronie w przesiece pomiędzy drzewami dostrzegłem mój kolejny cel Ochodzitą. Szczyt przyciągający rzesze pasjonatów fotografii, oferujący bowiem imponujące, rozległe panoramy, na Koniaków, Istebną, Kamesznicę, Kotlinę Żywiecką, szczyty Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. W kierunku południowym na horyzoncie widoczne są najwyższe szczyty słowackiej Małej Fatry, na południowy zachód, ujrzymy – ponad niewysokimi grzbietami w rejonie Jaworzynki, którymi biegnie granica państwa – szczyty słowackich Beskidów Kisuckich i Jaworników. Na prawo od nich, poza kopułą Girowej, kryje się Przełęcz Jabłonkowska. Za nią widzimy w wielkim skrócie perspektywicznym pasmo Wielkiego Połomu, już w Beskidzie Śląsko-Morawskim, którym biegnie granica czesko-słowacka (na podstawie wikipedii). Minąwszy słabo wyodrębniony Sołowy Wierch, rozpocząłem malownicze zejście ku Przełęczy Rupienka.

Beskid Śląski 10.08.2019 / nieopodal Sołowego Szczytu, na dole po lewej widok w kierunku kolejnego celu – szczytu Ochodzitej, po prawej na dole jeden z mieszkańców górskich łąk, warto obserwować piękno w każdym formacie…

Na szlaku właściwie byłem sam, zaledwie kilkukrotnie spotkałem po drodze innych wędrowców, w tym jedną większą grupę. Gdy ostatni raz przemierzałem te tereny miałem… kilkanaście lat, może 10 – 11, pamiętam jak bardzo urzekły mnie te tereny, te zielone falujące przestrzenie pól pnących się po łagodnie po opadających ku wsią stokach szczytów, z ciemnymi wstęgami dróg pomiędzy nimi. Zapamiętałem też jeszcze jedną rzecz – zmęczenie… w tamtych bowiem czasach, tak tak były to bowiem zupełnie inne czasy, ciężkie plecaki z aluminiowymi ramami stelaża z Polsportu, wypełnione były po brzegi zapasami, w tym ciężkimi konserwami, chlebem, paliwem do kochera. Były to bowiem czasy gdy wszystko należało mieć zawsze ze sobą, nie można było liczyć na to że zapasy uzupełni się po drodze w wioskowym sklepie, że w schronisku dostanie się napoje i solidny obiad.

Beskid Śląski 10.08.2019 / na tle Ochodzitej, zejście w kierunku Przełęczy Rupienka, po prawej leśne lata późnego owoce…

Starsi czytelniczy wiedzą o czym mówię, w sklepach zasadniczo nie było nic i na to należało się zawsze nastawiać. Toteż plecak dosłownie wrzynał mi się w ramiona, wbijając w ziemię, mój Tato miał jeszcze oczywiście większy wypakowany po sam dach plecak. Wędrowaliśmy ze schroniska pod Baranią Górą (na Przysłopie) przez Zwardoń na… Wielką Raczę. Było to moje najdłuższe wówczas przejście, pamiętam jak bardzo rozpierała mnie duma gdy siedzieliśmy przed schroniskiem na Wielkiej Raczy, po trudach dnia, gdy inny górołaz zagadnął skąd to wędrujemy, dodając że pewno ze Zwardonia, jakież było jego zdziwienie a moja duma gdy Tato powiedział że skąd! Z samej Baraniej Góry. No w gwoli prawdomówności dodam że następnego ranka owa duma przeszła w hiper zakwasy i ból ramion, toteż mniej dumnie i ochoczo ruszałem w dalszą wędrówkę…

Beskid Śląski 10.08.2019 / Przełęcz Rupienka

.


autor: Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 1 / 2019-2020 aktualizacja: 25.01.2020 / strona 9/17

prawa autorskie / materiały graficzne:

wszystkie wykorzystane w opracowaniu fotografie są autorstwa Sebastiana Nikla i mogą być wykorzystywane wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common 3.0 – www.creativecommons.org / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common 3.0 license – www.creativecommons.org

prawa autorskie / materiały tekstowe:

Zabrania się wykorzystywania całości, jak i fragmentów tekstu opracowania bez zgody autora, którego są własnością. / It is forbidden to use the whole or fragments of the text without the consent of the author they own.