u mnie 1/2020

u mnie – wpis 1 / 2020 publikacja 27.01.2020 / strona 7/17

systematyka wpisu:

.

By nie uronić ani kropli z czary życia…

Werble w głowie wciąż milczały, siła napełniła członki, odżyły zamrożone w umyśle plany, jak zawsze o górskich wojażach. O trasach odległych, tych na których nie było mnie od tylu lat. Jesienią 2018 roku poczyniłem już pierwsze udane rozpoznanie, powrót na jedną z takich tras, tudzież wypad z Twardorzeczki przez Magurę Radziechowską i Wiślańską na Malinowską Skałę i dalej przez Malinów do Szczyrku. Zapadła decyzja – ruszam, wracam, z nadzieją że podołam a bolera nie poczyniła przygotowań w stronę jakichś nieprzewidzianych pułapek.

Werble w głowie wciąż milczały, siła napełniła członki, odżyły zamrożone w umyśle plany – ruszam więc by nie uronić żadnej z wolności minut, tym razem obierając za kierunek szlak z Węgierskiej Górki na Baranią Górę – 09.07.2019

Wczesnym rankiem, wsiadam podekscytowany do pociągu relacji Katowice – Zwardoń, kierunek Węgierska Góra i dalej przez Halę Radziechowską, na Magurę Radziechowską i Wiślańską, a następnie szczyt na którym nie byłem od 2008 roku – Baranią Górę, z niej zaś wędrując Doliną Białej Wisełki do Wisły Czarne. To doprawdy wspaniałe uczucie móc decydować o własnym czasie, podróżować, wędrować, doznawać, to kwintesencja wolności. W chwilach takich zawsze staram się pamiętać o tym jak wielkim jestem szczęściarzem, wszak gdyby nie leczenie możliwe dzięki wielu ludziom dobrej woli, nie tylko mogłoby nie być mnie na tym czy innym szlaku, ale mogłem żyć w stanie wegetatywnym, jak to wróżyli wielce światli lekarze z rodzimego mi miasta. Staram się pamiętać o rzeszach ludzi chorych, niepełnosprawnych, którym los odebrał wszystkie możliwości afirmowania piękna natury, wyboru, wolność… właśnie w ich imieniu, dla nich i dla siebie, w podzięce dla wszystkich trwających przy mnie parłem w górę zdobywając mozolnie kolejne metry wysokości.

ruszając na szlak – Węgierska Góra 09.07.2019

Po kilku godzinach marszu, upojony pięknem które mnie otaczało i wolnością dotarłem do niezwykle malowniczej Hali Radziechowskiej. Tam usiadłem wśród wysokich już złocących się pomimo młodej pory roku traw. Wsłuchiwałem się w ich szelest i miarowe cykanie koników polnych. Powietrze przepełniał zapach rozgrzanej ziemi, traw, pobliskich świerków, oraz lata – każda bowiem z pór roku, bez względu na miejsce, ma swój specyficzny zapach. Wędrując niespieszenie wciąż w górę minąłem wkrótce Magurę Radziechowską, dotarłszy do najbardziej malowniczego odcinka szlaku, wiodącego otwartą granią z wymienionego, słabo wyodrębnionego szczytu aż do Magury Wiślańskiej.

Beskid Śląski 09.07.2019 / W chwilach gdy ruszam na szlak, zawsze staram się pamiętać o tym jak wielkim jestem szczęściarzem, wszak gdyby nie leczenie możliwe dzięki wielu ludziom dobrej woli, mógłbym dziś żyć w stanie wegetatywnym, jak to wróżyli co niektórzy lekarze z rodzimego mi miasta. Staram się pamiętać o rzeszach ludzi chorych, niepełnosprawnych, którym los odebrał wszystkie możliwości afirmowania piękna natury, wyboru, wolność… właśnie w ich imieniu, dla nich i dla siebie, w podzięce dla wszystkich trwających przy mnie parłem w górę zdobywając mozolnie kolejne metry wysokości. Na czerwonym szlaku w kierunku Magurki Wiślańskiej, zdjęcia od góry od lewej: powyżej schronu „Włóczęga” / nieopodal osiedla Chupki / na dole po lewej i prawej punkt widokowy przed wychodnią skalną Świniarka, tu widok na Beskid Żywiecki, Prusów, oraz w dole Węgierską Górkę i okoliczne miejscowości.

Pogoda tego dnia wyjątkowo dynamicznie się zmieniała, początkowo bezchmurne niebo szybko zasnuło się obłokami, a potem bardzie posępnymi ołowianymi chmurami burzowymi. Nie wpływało to jednak absolutnie na moją radość, wszak i taka pogoda się zdarza, a każda z nich oznacza inny wymiar piękna gór. Podchodząc z Przełęczy Nad Roztocznym w stronę Baraniej Góry coraz głośniej pomrukiwała, nadciągająca z prawej strony burza, aż wreszcie niebo zamknęło się w ołowianym pancerzu, lunął lodowaty deszcz. Przynosząc miłą ochłodę przegrzanemu ciału, co jednak nie koniecznie służyło sprzętowi fotograficznemu… postój, szybki przepak, kurtka i na przód – w górę, na szczyt.

…tam gdzie serce moje ma swój dom – Beskid Śląski 09.07.2019 roku / mijając Glinne, na dole po prawej u progu Hali Radziechowskiej

…po lewej Hala Radziechowska, po prawej na wychodni skalnej powyżej Magurki Radziechowskiej

Wreszcie jest! Szczyt Baraniej Góry 1220 m n.p.m. i wieża widokowa na nim. Ta ostatnia nie zmieniła się nadto na przestrzeni 11 lat mojej tu nieobecności, dodano za to pamiątkową tablicę na betonowym obelisku stojącym w centrum wieży widokowej. W międzyczasie monolit stalowych chmur rozdarł błękit i biel obłoków, wiał zimny, porywisty wiatr, choć w sumie odkąd pamiętam na szczycie Baraniej zawsze wiało… z wielką radością wspiąłem się na szczyt wieży pozostając tam na dłuższy czas, próbując zapisać otaczające piękno w sercu – taka fotografia dla duszy.

…wędrując tam gdzie nie było mnie od lat, na nowo odkrywając piękno miejsc żyjących tak długo tylko w pamięci – Beskid Śląski 09.07.2019 roku / od góry, od lewej: jednym z najbardziej malowniczych odcinków tego szlaku jest przejście z Magurki Radziechowskiej na Magurkę Wiślańską, po prawej na górze widok z tego miejsca na mój cel – Baranią Górę / po drodze mijamy kilka malowniczych formacji skalnych / po prawej na dole widok w kierunku przeciwnym na pasmo Skrzycznego i Dolinę Zimnika

Celebrowałem zwycięstwo nad słabością ciała, zwycięstwo na chorobą odbierającą mi jakże brutalnie wszystko co kocham – byłem tam, stałem, powróciłem. Tu pozwolę sobie na pewną reminiscencję, jak dziwnie splatają się losy, tak się bowiem składało że ostatni raz byłem na Baraniej Górze wraz z Synem i Żoną w maju 2008 roku, na trzy dni przed trzecią operacją kolana w szpitalu klinicznym w Ochojcu. Teraz stałem na szczycie Baraniej Góry dokładnie na trzy dni przed planowanym drugim zabiegiem na chirurgii stomatologicznej w Krakowie… ileż rzeczy musiało się poukładać, ileż wątków i sytuacji ułożyć tak aby miało to miejsce właśnie w tamtej chwili, tamtym dniu.

…jak dziwnie splatają się losy, tak się bowiem składało że ostatni raz byłem na Baraniej Górze wraz z Synem i Żoną w maju 2008 roku, na trzy dni przed trzecią operacją kolana w szpitalu klinicznym w Ochojcu. Teraz stałem na szczycie Baraniej Góry dokładnie na trzy dni przed planowanym drugim zabiegiem na chirurgii stomatologicznej w Krakowie. Sam nie wierzę w przypadki, uważam że przypadek to tylko nie poznana przyczyna, tu z całą pewnością była ona dobrym zwiastunem na czekający mnie zabieg. Od lewej na górze, podejście pod Baranią Górą, widok wstecz w stronę Magurki Wiślańskiej i pasma Skrzycznego, po prawej ostatnie metry przed szczytem, na dole po lewej i prawej szczyt Baraniej Góry

…ileż to rzeczy musiało się poukładać, ileż wątków spleść aby powtórzyła się sytuacja z 23.05.2008 gdy to na trzy dni przed operacją kolana w szpitalu klinicznym w Ochojcu, wraz z Żoną i Synem dotarłem na Baranią Górę – tu po lewej podejście pod szczyt, po prawej na platformie wieży widokowej na Baraniej Górze. Pewną ciekawostką może być tu fakt że wówczas cały masyw Baraniej Góry porastał gęsty świerkowy las, dziś praktycznie w całości zniszczony…

Nie było to bowiem absolutnie planowane, jak już wiecie możliwości planowania czegokolwiek u mnie są ograniczone „widzi mi się” choroby. Telefon z Krakowa, wolny akurat wówczas termin, przełom, przewrót dobowy i reemisja, początkiem lipca, kwalifikacja przez anestezjologa, pogoda, dobry sen, tudzież w normalnych godzinach, wreszcie siły i mój stan – wszystko to musiało nastąpić abym 09.07.2019 stanął na szczycie Baraniej… gdzieś wewnątrz czułem że jest dobry omen, zapowiedź że wszystko będzie w porządku, a zabieg tak jak ten w Ochojcu otworzy nowe możliwości, dalszego skutecznego leczenia, oraz przede wszystkim likwidacji ważnego rezerwuaru krętków boreliozy. Wracając, żegnał mnie złoty zachód słońca, złote światło sączące się pomiędzy wciąż młodą, acz już bardziej stonowaną zielenią. Na koniec jakże pięknego wypadu natura uraczyła mnie jeszcze możliwością podziwiania pięknego, szczególnie gdy syty wodą, Wodospadu Kaskady Rodła.

Beskid Śląski 09.07.2019 – powrót z Baraniej Góry / szlak w kierunku Doliny Białej Wisełki, na koniec jakże pięknego dnia – manifestu wolności – pożegnał mnie widok pięknego Wodospadu Kaskady Rodła. Na dole po lewej ostatnie metry przed metą w Wiśle Czarne, po prawej autor na mecie szlaku.

.


autor: Sebastian Nikiel / U MNIE – wpis numer: 1 / 2019-2020 aktualizacja: 25.01.2020 / strona 7/17

prawa autorskie / materiały graficzne:

wszystkie wykorzystane w opracowaniu fotografie są autorstwa Sebastiana Nikla i mogą być wykorzystywane wyłącznie w zastosowaniach niekomercyjnych, oraz z uznaniem i zachowaniem autorstwa, zgodnie z licencją Creative Common 3.0 – www.creativecommons.org / Copyright – can be obtained in a non-commercial manner and with the recognition and behavior made, in accordance with the license under the Creative Common 3.0 license – www.creativecommons.org

prawa autorskie / materiały tekstowe:

Zabrania się wykorzystywania całości, jak i fragmentów tekstu opracowania bez zgody autora, którego są własnością. / It is forbidden to use the whole or fragments of the text without the consent of the author they own.